poniedziałek, 27 lipca 2015

Cztery.


Erik

Gdy ją spotkałem... Sam nie wiem co mi się stało. Miałem ochotę wpatrywać się w nią całymi godzinami tak jak kiedyś. Pocałować i przytulić. Wypiękniała, była jeszcze cudowniejsza i dojrzalsza. Mimo, że minęło tylko kilka miesięcy. Niestety już nie mogła być moja. Miała kogoś, była szczęśliwa. A co najważniejsze była mamą cudownej dziewczynki. Co ja wam wygaduję przecież miałem Nastię i to właśnie ją kochałem... Nie Sam..
- Erik! - ryknęła co sprawiło, że się ocknąłem - Stoisz nad tymi siatkami chyba z dziesięć minut. Rozpakuj je w końcu. A ja pójdę zrobić sobie paznokcie - rzekła
- Tak, już - mruknąłem
Ile bym dał, żeby tylko cofnąć czas... tak chciałbym zrobić wszystko by tamte czasy wróciły. Nie zraniłbym jej. To ja byłbym szczęśliwym ojcem jej brzdąca...Zaraz! przecież kocham Nasti. I to się nie zmieni potrząsnąłem lekko głową by wyrzucić ze swojej głowy wszystkie myśli.
Weź się w garść Durm!
Już po chwili wszystkie siatki zniknęły ze stołu a ja z kubkiem gorącej herbaty w dłoni usiadłem na kanapie w salonie. Nie potrafiłem wytłumaczyć dlaczego wszystko do mnie wraca. Raniło mnie kolejny raz. A myśli nie dawały spokoju. Potrafiłbym myśleć godzinami o jej ślicznych brązowych oczach. O jej miękkich, malinowych ustach o cudownym, gładkim dotyku, który za każdym przyprawiał moje serce o palpitacje. Tyko, że ja już nie miałem prawa tak myśleć. Nie! moje serce należało do Nastii, a serce Samanty do innego faceta. Nasze drogi rozeszły się z mojego powodu. Mówię wam całkowitą prawdę. Nie mam prawa o niej myśleć, nie mam prawa nadal jej kochać...
- Misiu! - usłyszałem ze schodów
- Hm?
- Co powiesz na twoją pyszną jajecznicę? - zapytała z uśmiechem
- Z wielką chęcią, już idę zrobić - odparłem za co dostałem od niej soczystego buziaka. Uśmiechnąłem się pod nosem i ponownie ruszyłem do kuchni. Z migiem uwinąłem się z naszą kolacją. Spoglądałem co jakiś czas na moją dziewczynę, zastanawiając się czy jestem szczęśliwy. Z dumą mogłem stwierdzić, że jestem. I już niedługo będę jeszcze bardziej. Wszystko muszę dopiąć na ostatni guzik. - Smakuje?
- Pyszne - odpowiedziała spoglądając na mnie.
- Słucham? - zapytałem
- Skąd wiesz, że o coś mi chodzi? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nastia znam cię nie od dziś, wiem jeśli chcesz mnie o coś zapytać.
- Kochasz ją jeszcze prawda? - uniosła jedną brew ku górze.
- Dasz wreszcie sobie spokój z tą twoją zazdrością? - warknąłem
Nie minęła chwila a wyszedłem z domu kierując się w dobrze znaną mi stronę. Tylko tam mogłem wszystko sobie na spokojnie poukładać. Pamiętne piętnaście minut od mojego domu. Usiadłem na brązowej ławce, a płatki śniegu zaczęły spadać z nieba. Schowałem twarz w dłoniach. Czasem miałem naprawdę dość. Straciłem rachubę czasu tak jak zawsze tutaj. To miejsce było magiczne i to bardzo. Siedząc tutaj czas się dla ciebie nie liczył. Wracałem do domu dopiero po trzech godzinach. Stałem przy kominku i starałem się ogrzać. Spoglądałem na spadające płatki przez okno. Nagle poczułem ciepłe dłonie blondynki na swoim brzuchu.
- Gdybym ją kochał nie byłbym z tobą - rzekłem spoglądając jej w oczy.
- Wiem - powiedziała cicho - Ale ten wzrok, którym obdarzyłeś ją w sklepie. Chciałabym, żebyś również na mnie tak patrzył.
- Nasti - szepnąłem - Przecież patrze, każdego dnia. Tylko może ty tego nie dostrzegasz. - dodałem przygarniając ją do swojej piersi.
- Nie, po prostu każdy głupi by zauważył, że nadal ją kochasz - powiedziała zła i wróciła do sypialni. Nie mogłem tak dłużej... Nie potrafiłem... Miałem dość tych jej zarzutów, oskarżeń tego, że nie wierzyła w moją miłość do niej. To musiał być koniec. Zbyt długo to znosiłem...



Bo na początku naszej drogi, czyhają na
nas największe przeszkody...


________________________________________________________________________


Jestem w końcu :)
Za błędy przepraszam :)
Mam nadzieję, że został ze mną jeszcze ktoś ♥
Tym, którzy zostali dziękuje z całego serca i będę dziękowała do końca ♥

poniedziałek, 13 lipca 2015

Trzy.

Można rzec, że większość dziewczyn w moim wieku nawet nie myśli o byciu mamą. Ważniejsze dla nich jest wykształcenie i studia, ale powiem wam z czystym sercem, że gdybym miała cofnąć czas to sprawiłabym, żeby sprawy potoczyły się tak jak do tej pory. Mimo, że znów musiałabym cierpieć z powodu jego odejścia. Nie zmieniłabym niczego. Od momentu, gdy w końcu przyjęłam do wiadomości to, że zostanę mamą pokochałam Lili najmocniej na świecie. I tak jak każda matka chcę by miała wszystko czego tylko zapragnie. Najbardziej na świecie pragnę tylko tego by była szczęśliwa. Oddałabym za nią życie tak jak każda matka...
Z ogromnym uśmiechem lekko przyciemniłam światło i już pewna, że moja córeczka śpi przymknęłam drzwi. Zeszłam na dół, gdzie nadal czekała na mnie moja rodzicielka. Po raz pierwszy była ze mnie tak dumna. Cieszyła się z mojego szczęścia. Od tych dwóch tygodni, gdy pojawiła się Lili nasze kontakty znów się polepszyły. Było tak jak kiedyś, tak jak przed rozwodem rodziców. I mam nadzieję, że już tak zostanie.
- Wiem kochanie, że cierpisz z jego powodu. - westchnęła chwytając mnie za dłoń. - Ale musisz mu powiedzieć, że macie razem dziecko. Nie dasz sobie sama rady - spojrzała mi w oczy.
- Dam radę mamo - odparłam zrywając się na nogi. Skierowałam się w stronę okna. Płatki śniegu znów delikatnie spadały z nieba.
- A jeśli wróci? - zapytała - Jeśli spojrzy ci w oczy i powie, że cię kocha? - zwróciłam wzrok w jej stronę - Wymiękniesz skarbie. - dodała - I powiem ci, że jeśli tego nie zrobisz to ja osobiście tego dopilnuję, by się dowiedział.
- Nie chcę widzieć go więcej w moim życiu!... - odwróciłam się znów w stronę okna krzyżując swoje dłonie. - Mimo, że nadal go kocham - powiedziałam lekko ściszając głos.
- Dobrze córeczko - ucałowała mnie w czoło - Pamiętaj tylko, że najbardziej na świecie pragnę szczęścia twojego i malutkiej - rzekła
- Wiem - szepnęłam wtulając się w jej ciało.
Usiadłam na jednym z dwóch foteli znajdujących się w salonie. Mama dobrą godzinkę temu pojechała do siebie a mi zaprzątnęła tylko głowę kolejnymi myślami na jego temat. Ściskałam kubek gorącej herbaty w swoich dłoniach. Próbowałam zatrzymać łzy płynące po moich policzkach, lecz jak zawsze mi się nie udało. Odłożyłam szybko naczynie na stół gdy usłyszałam, że maleńka płacze. Poleciałam szybko na górę biorąc ją na ręce.
- Co się stało córeczko? - zapytałam szeptem całując ją w główkę. - Już dobrze kochanie, mamusia jest przy tobie - dodałam próbując ją uspokoić.
Usnęła dopiero po trzydziestu minutach. Delikatnie odłożyłam ją do łóżeczka. Uśmiech znów zagościł na mojej twarzy.
- Damy sobie radę Lilcia prawda? - szepnęłam cichutko - Zrobię wszystko by tak było.
Kładąc się do łóżka usłyszałam dźwięk smsa dochodzący z dołu. Zostawiłam tam telefon. Byłam tak strasznie zmęczona, że nie miałam siły zejść po niego. Usnęłam w mgnieniu oka...
Rano ubrałam Lili cieplutko i wyszłam z nią na krótki spacerek i zakupy. Gdybym wiedziała zostałabym w domu. Gdybym wiedziała, ale tak nie było...
Szłam jednym z działów w supermarkecie. To była tylko chwila, gdy wpadłam przypadkowo na kogoś.
- Przepraszam, zagapiłam się - mruknęłam.
Dopiero po chwili zauważyłam dobrze znane mi oczy. Wpatrywały się we mnie jak kiedyś, te same w których się zakochałam. Stał przede mną we własnej osobie.
- Sami - powiedział czule wpatrywałam się w niego jeszcze przez chwilę, gdy usłyszałam jakiś cienki głos.
- Misiu nie bierzemy tych parówek - przeniosłam swój wzrok na dziewczynę stojącą obok niego - Wiesz ile to ma kalorii?
- No tak, zaraz je odłożę - westchnął nadal nie odwracając ode mnie wzroku.
- Jakie cudo - pisnęła spoglądając na moją Lili. Uważnie jej się przyglądała, więc musiałam brać się w garść i uciekać jak najszybciej.
- Gratuluje - rzekł wskazując na wózek.
- Dziękuje, ale muszę już iść...
Dopiero w domu, gdy w końcu przeczytałam wczorajszego smsa od Marco... Gdybym go odczytała... Wiedziałabym...
Teraz moje życie na pewno nie będzie spokojne. Nie bo on się pojawił, znów zawładnął moimi myślami. Swoim widokiem znów obudził moje serce do szybszego bicia...

Erik wrócił Sam. 

_____________________________________________________________________________

Jestem i zostawiam was z rozdziałem. :))
Dziękuje wam, że mimo wszystkiego zostałyście ze mną ♥ 

czwartek, 2 lipca 2015

Dwa.


Erik

I tak właśnie nastał ten dzień. Wracam... Wracam do Dortmundu. Tego właśnie najbardziej się obawiam. Co będzie, gdy znów ją zobaczę. Nie wyobrażam sobie tego. Była pierwszą najważniejszą miłością mojego życia. Co jeśli wszystkie moje uczucia względem niej znów powrócą. Nie mogę, mam Nastię, ale gdyby nie mój wyjazd nadal miałbym Samantę...
Nasz związek z Sam rozpadł się przed tym cholernym wypożyczeniu. Nagadałem jej wiele rzeczy, które od samego początku były kłamstwem. Ona również chciała mi coś powiedzieć, lecz nie dałem jej dojść do słowa. Nie chciałem by pojechała tu ze mną. Nie byłaby tutaj szczęśliwa tak jak ja..
- Kochanie pośpiesz się - powiedziałem stając przy schodach. Co jak co , ale za półtorej godziny mieliśmy samolot, a ja nie miałem zamiaru czekać czterech godzin na następny.
- Już idę...
Jadąc taksówką na lotnisko ostatni raz spoglądałem na śpiący Londyn. Poczułem jak dłoń Nastii splata się z moją. Odwróciłem głowę uśmiechając się do niej lekko. Ona nigdy nie dowiedziała się, co było w Dortmundzie. Co łączyło mnie i pannę Gradvil. I mam nadzieję, że nigdy się nie dowie.
- Długo będziemy lecieć? - zapytała, gdy siadaliśmy właśnie na nasze miejsca.
- Około dwóch lub trzech godzin - odparłem
Pokiwała tylko głową, że rozumie. I momentalnie założyła słuchawki na swoje uszy by wraz z muzyką odpłynąć no krainy Morfeusza. Mi niestety się nie udało. Zbyt wiele wspomnień krążyło w moje głowie, gdy tylko zamykałem oczy. Nie wiedziałem dlaczego w ogóle o tym myślę. Swoim wyjazdem rozpocząłem nowy rozdział w życiu.
Emocje grały moim ciałem. Jadąc taksówką do mojego dawnego domu serce waliło mi jak oszalałe. Miałem zapomnieć, nie wracać do tamtych czasów.. Niestety. Tak się nie da..
- Zapraszam - uśmiechnąłem się szeroko przepuszczając moją dziewczynę w drzwiach. Gdy wniosłem walizki do naszej sypialni Nastia od razu ruszyła by rozglądnąć się po całym mieszkaniu. Tak dawno tutaj nie byłem...
Mimo, iż moja głowa chciała co innego to jednak serce wygrało. Stanąłem przy oknie wpatrując się w chodnik. Od razu przed oczami stanął mi moment, gdy z radością kiwałem czarnowłosej dziewczynie zaraz biegnąc ją odprowadzić. Cień uśmiechu wkradł się na moją twarz, aż do momentu..
- A kto to? - zapytała blondynka biorąc do ręki zdjęcie. Ja i moja największa miłość...
- Nikt ważny - odparłem momentalnie zabierając ramkę z jej rąk. Jak mogłem być tak nieuważny. Wszystkie nasze zdjęcia trzymałem w tajemniczym pudełku na strychu, tam gdzie mogę pobyć chwilę sam...
- Nie oszukuj mnie misiu - odparła przytulając się do moich pleców.
- Moja była dziewczyna. Przed wyjazdem widocznie zapomniałem je schować - wytłumaczyłem.
- Jak miała na imię?
- Czy to ważne? - odpowiedziałem spoglądając w jej oczy.
- Chcę wiedzieć jak ma na imię moja konkurentka - rzekła tym swoim zazdrosnym tonem. Nienawidziłem go. Znała mnie i wiedziała, że nie jestem taki za jakiego mnie uważa. Nie każdy mężczyzna szuka innej na lewo i prawo mimo iż jego dziewczyna jest w domu. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że mógłbym jakąkolwiek kobietę zdradzić.
- Daj spokój - warknąłem - Samanta, pasuje? - podniosłem swój ton głosu. Wiedziała, że zawsze irytowało mnie takie zachowanie. Wiedziała, że łatwo może mnie zdenerwować. Wiedziała, że nie nienawidziłem zazdrości, ale nadal robiła swoje. I tego właśnie w niej nienawidziłem. Resztą była cudowna. - Pójdę się położyć. - dodałem mijając ją w drzwiach. Wyszedłem jeszcze na balkon przed snem. Świeże powietrze zawsze lepiej działało na mój organizm

____________________________________________________________________

Krótki, jakiś dziwny i ogółem żenada. No ale do rzeczy. Dwa tygodnie nie było tutaj niczego. Miał być rozdział na dniach, ale mój kochany braciszek wykorzystał cały limit internetu i musiałam czekać aż do dzisiaj. A tak długi czas mojej nieobecności spowodowany był to sama nie wiem czym. Kolejny raz odizolowałam się od was i niektórych rzeczy. Kolejny raz siadając w poprzedni piątek nie miałam pomysłu.
Przez cały poprzedni tydzień zastanawiałam się czy z tym nie skończyć, albo zniknąć na jakiś czas. Tylko nie potrafiłabym później wrócić. A za bardzo to kocham. No i wy moja mała blogowa rodzina. Nie umiałabym bez was żyć, bez waszego wsparcia i cudownych słów oraz krytyki która czasami też do mnie trafia, ale nie ważne czy te komentarze są miłe czy też nie. Bo to właśnie wy jesteście moją motywacją. I dlatego nie potrafiłabym odejść.
Nie mam pojęcia jak to będzie z rozdziałami czy będą co tydzień czy też nie. Zobaczymy...
Powiem wam tylko jedno, że na pewno będę. Wasze blogi będę nadrabiać od jutra :))
DZIĘKUJE ZA WSZYSTKO ♥