piątek, 29 stycznia 2016

Epilog.

Spoglądałem z uśmiechem na medal zdobiący moją szyję. Nadal nie potrafiło dotrzeć do mnie to, że wygraliśmy Ligę Mistrzów. A w samym finale pokonaliśmy Bayern Monachium aż cztery do jednego. Udany rewanż, tym razem na naszą korzyść. Wniebowzięci krzyczeliśmy i śpiewaliśmy przyśpiewki, wymachując przy tym rękoma. Z radością pobiegłem w stronę Samanty. Mocno ją do siebie przytuliłem by po chwili złożyć na jej ustach czułego całusa.
- Gratulacje mój mistrzu - szepnęła uśmiechając się szeroko.
- Kocham cię - odparłem całując ją po raz kolejny.
- Ta.. ta..
Zaśmiałem się biorąc mojego bąbelka na ręce. Obróciłem się z nią dookoła własnej osi a pisk radości wydobył się z je ust. Jej pierwsze słowo... Tata...
- Moja ukochana córeczka - powiedziałem całując ją w główkę. Lili mocno się do mnie przytuliła przez co wywołała jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy.
- Tata - powtórzyła już pewniej a ja ucałowałem ją ponownie.
- Tak bardzo cię kocham żabciu - powiedziałem cicho.
- My mamy jeszcze dwóch gości - oznajmiła Samanta wskazując na idącego w naszą stronę Forfanga... trzymającego za rękę piękną blondyneczkę z Tromsø.
- Brawo, brawo - uśmiechnął się - Kłaniam się niziutko przed mistrzem - zaśmiał się przytulając mnie przyjaźnie.
- Dziękuje bracie - odparłem - A my się jeszcze chyba nie znamy - uśmiechnąłem się - Erik - podałem jej dłoń.
- Elizabeth - odpowiedziała ściskając ją radośnie.
Wracając do domu już od progu przywitali mnie rodzice wraz z mamą Sam, Gregorem i Timonem. Z radością podziękowałem każdemu za gratulacje... Podczas kolacji przeprosiłem ich jednak na moment i wyszedłem do łazienki. Wziąłem kilka głębszych oddechów i przemyłem twarz zimną wodą. Spojrzałem ponownie w lustro na swoje odbicie i ostatni raz poprawiłem włosy jak i popsikałem się moimi perfumami.
- Mogę na chwilę - zapytałem - Dziękuje - uśmiechnąłem się, gdy wszyscy ucichli - W sumie dziękuje wam jeszcze raz za wszystkie gratulacje i wsparcie. I mimo, że już jest to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu... - przerwałem na moment podchodząc do Samanty, która stała trzymając Lili na rękach i wpatrując się we mnie - Może być jeszcze bardziej - dodałem i uklęknąłem na jedno kolano - Samanto - odchrząknąłem, by nie roześmiać się z westchnień naszych mam - Uczynisz mnie tym najszczęśliwszym facetem na ziemi i zostaniesz moją żonokrólową? - zachichotałem wpatrując się w jej oczy. Ta skinęła mi tylko głową, ponieważ płacz uniemożliwiał jej wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa. Wsunąłem pierścionek na jej drobny palec i wstałem by czule ją pocałować..
- Kocham cię najbardziej na świecie słoneczko - szepnąłem opierając swoje czoło o jej - Ciebie również maleństwo wiesz? - uśmiechnąłem się biorąc córkę na ręce...

Teraz już nikt nas nie rozłączy...
Teraz jesteśmy rodziną...
Czasem dopiero po jakimś czasie rozumiemy swoje błędy i staramy się je naprawić...
Ale mimo wszystko, jeśli się uda bądź nie...
Życie mamy tylko jedno, więc...

Pamiętaj, aby być szczęśliwym! :)

_________________________________________________________________________

Siedziałam przez cały tydzień i nic :C nawet epilog wymuszony :'(((((
Stwierdziłam, że jeśli muszę rozstać się z tym blogiem to sielankę pociągnę do końca. Nie potrafiłabym inaczej. Mimo iż tutaj happy end, to ja wyję jak głupia bo cholernie, strasznie i mocno zżyłam się z tym blogiem... i to po raz pierwszy w życiu.
Nie potrafię wyrazić słowami tego jak bardzo jestem wam wdzięczna za to, że byłyście ze mną i czytałyście o losach Erika, Samanty i Lili. Ale zarazem nawet nie mam pojęcia jak mogę was przeprosić. Chciałam... tak okropnie chciałam pisać to dalej, nie chciałam rozstawać się z ich losami...
Tylko, że nie potrafię :C. I to jest dla mnie najgorsze, to wywołuje u mnie łzy i ból w moim sercu...
Przepraszam :C
Dziękuje jeszcze raz za każdy komentarz, za każdy przeczytany rozdział, dziękuje wam za wszystko ♥
Jesteście częścią mojego życia i kocham was strasznie no <3 :)
Chciałabym podziękować każdej z osobna, lecz chyba potrwało by to wieki :)
Wspieracie mnie, motywujecie i po prostu jesteście, mimo moich wypocin, nieładu i tego specyficznego stylu pisania jaki posiadam :)
Niejednej z was zawsze zazdrościłam talentu do tworzenia tak pięknych rozdziałów :)
Przez te cztery lata na bloggerze, które upłyną już 28 października 2016
nie umiem zrezygnować i tutaj zapraszam was na kolejny blog (Znów o Rojsie XD, ale naprawdę uwielbiam o nim pisać, tak jak o Eriku, więc kolejny pewnie też będzie o nim XD) oraz ten co jeszcze trwa:


Jeszcze raz wam misie moje kolorowe z całego mojego serduszka, najprawdziwiej w świecie

DZIĘKUJE ♥♥♥

piątek, 22 stycznia 2016

Dwadzieścia dziewięć.


Samanta

Stałam na tarasie z herbatą w dłoni. Wpatrywałam się w zasypiający Dortmund. Znów tu jestem, znów tutaj wróciłam. I w najbliższej przyszłości nie chcę stąd wyjeżdżać. Teraz.. z nim.. wszystko będzie inaczej. Będziemy rodziną. Mam nadzieję, że już na zawsze...
Przymknęłam swoje oczy, gdy jego dłonie objęły mnie dokładnie w pasie a usta cmoknęły mnie w kark.
- O czym znów tak myślisz słońce? - zapytał czule kładąc głowę na moim ramieniu.
- O wszystkim - odpowiedziałam - O tym jak to teraz będzie - dodałam biorąc łyk ciepłego napoju.
- Będzie idealnie - powiedział uśmiechając się lekko - Ja.. ja będę najlepszym chłopakiem a zarazem tatą na świecie. Będę robił wszystko byś ty była najszczęśliwszą kobietą. By Lili miała wszystko. Będę dbał i troszczył się o was - mówił a ja jego głos był jak muzyka dla moich uszu. Serce momentalnie biło szybciej. Czułam przyjemne ciepło w całym ciele. Motylki również wróciły...
- Za każdym razem kocham cię jeszcze bardziej - przyznałam - Choć nie wiem czy bardziej jeszcze idzie...
Uśmiechnął się tylko i dał mi buziaka w policzek. Odłożyłam kubek na poręcz i położyłam dłonie na jego. Momentalnie splótł je ze swoimi i wtulił się jeszcze bardziej w moje plecy.
- Wiesz, że kiedyś zawsze zastanawiałem się jak będą wyglądać nasze dzieci... Zawsze pragnąłem byś to właśnie ty była ich mamą - wyznał uśmiechnięty. Odwróciłam lekko głowę i spoglądałam na niego. Wpatrywał się w dal a z jego ust nadal wypływały słowa. Kolejny raz sprawiał, że po prostu się rozpływałam. To co mówił było przepiękne... Za każdym razem uświadamiał mi, że to co mówi jest całkowitą prawdą... Za każdym razem przekonywałam się, że jego miłość do mnie jest naprawdę prawdziwa... Staliśmy przez chwilę w ciszy bo nie potrafiłam odpowiedzieć mu żadnego słowa.
- Bądź ze mną - powiedział odwracając mnie w swoją stronę - Bądź ze mną już na zawsze Sam - dodał patrząc mi prosto w oczy. Jego wzrok przenikał mnie od środka. Nie potrafiłam dłużej wytrzymać. Rzuciłam się na niego i wpiłam się w jego usta. Zaśmiał się cicho i uniósł mnie ku górze. Objęłam go nogami w pasie nadal całując.
- Będę - powiedziałam pomiędzy pocałunkami - Naprawdę nie chcę cię już tracić Durmi - dodałam.
- Nikt ani nic nas już nie rozdzieli - zapewnił.
- Trzymam cię za słowo - uśmiechnęłam się.
- A teraz - powiedział zagryzając swoją wargę.
- No słucham - zaśmiałam się - Co teraz?
- Teraz zabieram was na spacer - szepnął w moje usta by po chwili skraść z nich kolejny pocałunek.
Postawił mnie na ziemi i skierował się do pokoiku Lili. Ubrałam na siebie ciepłą bluzę i zeszłam na dół. Wyjęłam kocyk z wózka i poprawiłam poduszeczkę. Erik chwilę później zszedł razem z małą i włożył ją do środka. Przykryłam ją delikatnie i spojrzałam na chłopaka.
- Gotowe? - zapytał
- Gotowe - odparłam uśmiechnięta.
W czasie, gdy ja zamykałam dom, on zniósł wózek z naszym bąbelkiem na dół. Dołączyłam do nich i chwytając dłoń Durma, ruszyliśmy w drogę. Dortmundzki park o tej porze był naprawdę przepięknym miejscem. Z uśmiechem na twarzy rozmawiałam z Erikiem o wszystkim. Obejmował mnie kurczowo w pasie i nie chciał puścić. Co chwilę spoglądał na Lili, która już zdążyła zasnąć. Unosząc wzrok z naszej córeczki zauważyłam w oddali pewną postać. Cichy pisk radości wydobył się z moich ust. Szybko pobiegłam w stronę blondyna. Wskoczyłam mu w ramiona i mocno do siebie przytuliłam.
- Cześć Sami - zaśmiał się głaszcząc mnie po plecach.
- Marco - powiedziałam - Tęskniłam - dodałam.
Pomocnik postawił mnie po chwili na ziemi i przywitał się z Erikiem. Ogromny uśmiech pojawił się na jego usta widząc naszą trójkę razem.
- Nareszcie! - oznajmił -Ty zamiast Durm powinieneś nazywać się Dureń - zaśmiał się i pacnął lekko Erika w głowę.
- No dobra... tu masz rację - odparł radośnie - Jak Sandra? - zapytał.
- Już niedługo mały Reus będzie na świecie - pisnął radośnie.
- Masz zadzwonić! - rozkazałam - Pamiętaj!
- Tak jest mamo! - uśmiechnął się cmokając mnie przyjaźnie w głowę - Moja księżniczka jaka duża już - powiedział wpatrując się w Lilcię.
- Rośnie jak na drożdżach.
- Widzę - uśmiechnął się ponownie.
- Kocham cię - usłyszałam cichy szept obrońcy - Najmocniej na świecie...



Jestem twój. Na zawsze...


__________________________________________________________________________

Przepraszam... nie potrafię...  :'(
Siedzę od około dwóch miesięcy nad pustą kartką i nie umiem :'(
Więc witam was prawdopodobnie na ostatnim rozdziale przed epilogiem :C
Może wszystko wróci, w co wątpię.. ale nadal mam nadzieję.
Siedzę już kilka nocy z rzędu i zastanawiam się nad końcem. Ale chyba nie potrafię.
Nie wiem jak ja rozstanę się z tym blogiem :C 
Jedyny, który skradł aż tak wielki kawałek mojego serca i czasem potrafiłam napisać po kilkanaście rozdziałów pod rząd ♥
Tymczasem zapraszam do mojej przyjaciółki, która ponownie wraca do pisania ♥
http://hopecrydie.blogspot.com/

I do piątku ♥ 
Mam nadzieję, że nie do ostatniego na tym blogu :C

piątek, 15 stycznia 2016

Dwadzieścia osiem.


Erik

Wracając do domu, nie sądziłem, że spotka nas takie zaskoczenie a zarazem niespodzianka. Uśmiechnąłem się radośnie do Sam. Nadal nie mogłem uwierzyć, że mam je przy sobie. Ktoś zdecydowanie musiałby mnie mocno uszczypnąć, bym przekonał się, że jednak to nie był sen. Teraz będziemy rodziną. Ledwo co weszliśmy do domu a zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdążyłem tylko przełożyć Lili z fotelika do łóżeczka, które dzięki najlepszemu wujkowi na świecie stało już na swoim miejscu. Jonas pomógł mi ze wszystkim za co byłem mu wdzięczny... Skierowałem się w stronę drzwi, by je otworzyć a moim oczom ukazała się sylwetka mojej rodzicielki.
- Mamo? - zdziwiłem się.
- Przyjechałam cię odwiedzić - uśmiechnęła się niepewnie - Mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz... tak bez zapowiedzi...
- Oczywiście, że nie - odparłem radośnie - Cieszę się, że jesteś - dodałem uśmiechnięty - W sumie... muszę ci coś powiedzieć, a zarazem kogoś przedstawić - powiedziałem.
Uniosła pytająco brew, jednak skierowała się razem ze mną w stronę salonu. Oczy mamy, gdy zobaczyła Samantę rozbłysły. Z ogromnym uśmiechem pobiegła w jej stronę i mocno ją do siebie przytuliła oświadczając, że za nią tęskniła.
- Odzyskałem kobietę, którą kocham nad życie mamo - oznajmiłem - Kobietę, z którą chcę iść przez życie... w końcu to zrozumiałem...
- Nawet nie wiesz jak się cieszę syneczku! - powiedziała a w jej oczach zauważyłem błysk napływających łez - Zawsze o tym marzyłam - dodała.
- Jest jeszcze... - przerwałem na moment by po chwili wziąć córeczkę na ręce i wrócić z powrotem do salonu - To jej Lilcia - wyszczerzyłem się - Nasza córeczka - dodałem.
Twarz mamy rozpromieniała jeszcze bardziej a po jej policzkach momentalnie zaczęły spływać łzy radości. Cmoknąłem moją maleńką w policzek, by zaraz przekazać ją mamie. Mocno ją do siebie przytuliła i nie chciała spuścić z niej wzroku.
- Jest przepiękna - powiedziała zahipnotyzowana, a na twarzy Samanty zauważyłem uśmiech. Wiedziałem, że cieszy się, że mama ją zaakceptowała... Choć nie powinna.. bo mama kochałaby ją ponad życie nawet gdyby zrobiła najgorszą rzecz na tej ziemi...
Zostawiłem moje trzy ukochane kobiety w życiu, by porozmawiały sobie w spokoju, a ja poszedłem do kuchni by zrobić dla nas herbatę. Słyszałem jak brunetka opowiada mamie wszystko... jak to się stało, że nie wiedziałem o ciąży i całą resztę. Mama rozumiała ją doskonale, ponieważ znała powód naszego rozstania. Rozumiała ją jak zawsze...
Wiedziałem, że jest szczęśliwa z powodu tego, że ją odzyskałem.. tata również będzie... choć chyba najlepszą wiadomością dla nich była i będzie wieść, że są dziadkami tak wspaniałego bąbelka.
- A tata czemu nie przyjechał? - zapytałem spoglądając na mamę.
- Musiał zostać dłużej w pracy - wytłumaczyła.
- Musimy umówić się na rodzinną kolację - powiedziałem.
- Dobry pomysł - brunetka posłała mi uśmiech.
- Wiecie jaka jestem szczęśliwa - odezwała się moja rodziciela a ja cmoknąłem  Samantę w skroń - Nie chcę być wredna syneczku - zaczęła - Ale gdy byłeś z Nastią.. po cichu liczyłam, że jednak wam nie wyjdzie - uśmiechnęła się lekko - I powalczysz o Samantę - dodała - Bo szczerze nie wyobrażałam sobie byś stworzył rodzinę z kimś innym - zaśmiała się cicho - Sprawiłeś, że ona skradła nasze serce i nie potrafiłam przekonać się do żadnej innej twojej dziewczyny - dodała radośnie. Zachichotałem cicho.. doskonale to wiedziałem. Na szczęście los chciał, że jednak się opamiętałem i zawalczyłem.. Na samą myśl na moim sercu zrobiło się cieplej. Kochałem ją naprawdę cholernie mocno...
Mama pojechała dopiero późnym wieczorem. Wybrała się z nami na zakupy i zdążyła już po rozpieszczać swoją maleńką wnuczkę. Lili zasnęła jak suseł i nawet hałas tłuczonej przeze mnie szklanki nie zdołał jej obudzić.
- Przepraszam - powiedziałem zbierając szkło z podłogi.
- Daj ja to zrobię - odparła kucając obok mnie.
- Nie ma mowy - uśmiechnąłem się - Łapki przy sobie - pacnąłem ją lekko w dłoń - Jeszcze się pokaleczysz - cmoknąłem ustami a ta wystawiła mi tylko język. Gdy ogarnąłem sytuację ze szkłem szybko znalazłem się obok brunetki...
- Co pan by chciał? - zapytała roześmiana zagryzając swoją wargę.
- Panią - odparłem rechocząc cicho.
- Mnie już pan ma - odparła cmokając mnie w usta.
- Kocham cię piękna - powiedziałem wprost w jej usta.
- Ja ciebie też Erik - uśmiechnęła się delikatnie zarzucając ręce na moją szyję. Cmoknęła mnie ostatni raz by po chwili oprzeć czoło o moje. Szczelnie objąłem ją w pasie rozkoszując się tą chwilą. Mógłbym tak przez całe życie... nie potrafiłem zrozumieć siebie jak mogłem pozwolić odejść tak wspaniałej kobiecie...
Leżąc wieczorem w łóżku, przeglądałem wszystkie portale w telefonie. Samanta, tak jak Lili smacznie spała. Wtulona we mnie pomrukiwała czasem przez sen co sprawiało, że moje kąciki ust unosiły się ku górze. Już miałem gasić wszystko i dołączyć do Sam, gdy mój telefon za wibrował pod wpływem nadchodzącej wiadomości. Tata. Nacisnąłem na ikonkę wiadomości, by po chwili z uśmiechem czytać jej treść. Jestem z ciebie strasznie dumny!



Chcę usłyszeć Twoje bijące serce dzisiejszej nocy...


________________________________________________________________________

Dobry wieczór! <3
Co tam u was moje kochane? :) 
Dzisiaj jestem szybko :) lecę do was jeszcze <3
Do następnego ♥

piątek, 8 stycznia 2016

Dwadzieścia siedem.


Samanta

Minęły prawie trzy dni.. a ja w końcu podjęłam decyzję. Przez cały ten czas nie było chwili, abym nie zastanawiała się nad wszystkim. Z delikatnym uśmiechem na ustach zeszłam do salonu, gdzie właśnie przebywał Erik. Znów z radością bawił się z Lili. A z jego oczu na kilometr biła miłość. Nadal nie potrafiłam uwierzyć, że jednak tak potrafił ją pokochać... i robić wszystko aby być najlepszym tatą na świecie.. Usiadłam obok niego i delikatnie położyłam głowę na jego ramię.
- Wrócimy z tobą - oznajmiłam - Nie będę potrafiła tutaj zostać... tak bez ciebie - dodałam - Zwłaszcza teraz.. gdy znów mam cię tylko dla siebie - uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuje - szepnął cicho. Swoim nosem trącił mój by po chwili pocałować mnie czule. Nadal nie potrafiłam doprowadzić do siebie tej myśli, że on znów tutaj jest, że jest mój... tylko i wyłącznie mój. Gdy tylko widziałam go rankiem moje serce przyśpieszało swoje bicie tak jak kiedyś.. gdy byliśmy młodsi... Kochałam go całą sobą...
- Ale.. - zaczęłam.
- Zamieszkamy razem - przerwał mi. Patrzyłam na niego zdziwiona. Nie miałam pojęcia skąd on wiedział o czym chcę z nim jeszcze porozmawiać - Przeprowadzicie się do mnie - powiedział z ogromną czułością i radością w głosie - Będziemy rodziną - szepnął - Taką o której marzyłem.. z tobą przy boku i naszym bąbelkiem, który będzie owocem naszej miłości - mówił rozmarzony a w środku moje ciało pomału eksplodowało z ciepła, które napłynęło wraz z wypowiadanymi przez niego słowami. Łzy piekły mnie w kącikach oczu, ale powstrzymałam się. On był ideałem... mimo, że ideały nie istnieją. Erik Durm jednak nim był.
- Kocham cię - powiedziałam cichutko patrząc mu w oczy. Uśmiechnął się delikatnie a ja wpiłam się w jego usta. Oderwałam się od niego po chwili.
- Ja ciebie też - odpowiedział - Najbardziej na świecie Sam - dodał cmokając mnie w czoło.
- To co? - zapytałam - Oglądamy wujka Johanna jak radzi sobie w pucharze świata? - uśmiechnęłam się.
- Ja z chęcią - odparł Erik - W końcu zobaczę jak radzi sobie na skoczni - dodał uśmiechnięty.
Chłopak delikatnie wziął zasypiającą Lili na ręce i zaniósł ją na górę do łóżeczka. Wrócił po pięciu minutach i oznajmiając mi tylko, że zasnęła usiadł obok mnie. Podkurczyłam swoje nogi i wtuliłam się w jego ciało, z którego jak zawsze biło niesamowite ciepło. Od razu objął mnie ramieniem i znów cmoknął mnie czule w głowę. Bawiłam się jego palcami oglądając dokładnie poczynania innych skoczków. Jednym wychodziło, drugim nie... jednak nadal czekałam z niecierpliwością na skok Forfanga.
- Kiedyś pojedziemy na jakieś zawody - oznajmił zahipnotyzowany Durm - Chcę zobaczyć tą magię na żywo - dodał rozmarzony.
- Z chęcią - uśmiechnęłam się - Sama chciałam się wybrać, ale jakoś nie było wcześniej okazji. A z tobą mogę pojechać nawet na koniec świata - dodałam. Odwzajemnił mój uśmiech po czym skradł z moich ust czułego i szybkiego buziaka.
- Teraz Forfi - oznajmił ściskając swoje kciuki za Norwega. Uczyniłam to samo i z uwagą przyglądałam się jak leci w powietrzu. Klasnęłam cicho w dłonie, gdy wylądował aż na sto trzydziestym dziewiątym metrze. Uśmiechnął się szeroko do kamery i uniósł kciuk do góry by później przesłać do widzów za telewizorami buziaka i pomachać.
- Nieźle - oznajmiłam kiwając z podziwieniem głową - Choć gdyby poleciał troszkę dalej i gdyby narta nie odjechała mu podczas lądowania miał by większe noty co dawałoby mu więcej punktów przewagi nad rywalami - dodałam a Erik spojrzał na mnie z niedowierzaniem i podziwem - No co? - zaśmiałam się - Przez cały ten czas, gdy przebywałam z Forfim gęba mu się nie zamykała - dodałam roześmiana a Durmi dołączył do mnie - Jeszcze Freund i Prevc muszą zepsuć swoje skoki a nasz wspaniały Johann André Forfang będzie na pierwszym miejscu - dodałam...
Lili przespała cały konkurs i jeszcze dłużej więc spokojnie mogliśmy spoglądać na poczynania Forfiego w konkursie. Jeden błąd podczas lądowania kosztował go drugie miejsce, tuż za Wellingerem, który ku zdziwieniu wszystkich poszybował najlepiej w drugiej serii i mimo wielkiej przewagi Johanna udało mu się wskoczyć na pierwsze miejsce. Forfi mimo wszystko był zadowolony z czego się cieszyłam i mogłam spokojnie spędzić resztę wolnego czasu z Erikiem.
- Kiedy musisz wracać? - zapytałam spoglądając na niego, gdy przygotowywał dla nas ciepłą herbatę.
- Za dwa dni - westchnął.
- Myślisz, że damy radę załatwić wszystko w tak krótkim czasie?
- Jeśli się czegoś chce, zawsze się uda, pamiętaj - uśmiechnął się cmokając mnie w usta, odwzajemniłam jego gest - Ale... - zaczął - Ale jeśli nie chcesz tego Sami... możemy tego nie robić - spojrzał na mnie - Nie chcę cię zmuszać... Obiecuje, że damy radę - dodał.
- Możesz się w końcu zamknąć?! - warknęłam z lekkim uśmiechem - Chcę tego Erik!
Durmi cmoknął mnie tylko w głowę i przyciągnął mnie mocno do siebie. Objął mnie szczelnie a ja wtuliłam się w jego ciało. Wdychałam zapach jego wspaniałych perfum, które przyprawiały mnie o zawrót głowy. Staliśmy tak, aż do momentu, gdy usłyszeliśmy ciche gaworzenie naszej małej księżniczki. Z uśmiechem na ustach poszłam po nią i zeszłyśmy razem na dół.
- Już się wyspał nasz bąbelek - powiedział radośnie biorąc ją ode mnie. Mała od razu przytuliła się do niego mocno na co on zareagował cichym śmiechem.
- Tak nasza maleńka kocha tatusia? - zapytałam pochodząc do nich. Pogłaskałam ją po główce a uśmiech ponownie zagościł na mojej twarzy...



Ale po prostu chciałabym, żebyś miał pewność, że jestem Twoja..


__________________________________________________________________

Dobry wieczór moje misie ♥
Rozdział pisany podczas kwalifikacji ahaha XD więc mnie jakoś wzięło i musiałam XD
Co Jagódka by zrobiła, gdyby nie oddała pierwszego miejsca Andiemu... XD
Choć serce mówiło daj je Forfangowi... lecz moja miłość do Welliego też się odezwała XD
No cóż... czasem muszę wybrać :D
Lecz ta dwójka zawsze będzie na pierwszym miejscu w moim sercu, w przedziale Skoki ♥
XDD
Dobra piszę wam tu głupoty.. w ogóle nie mam pojęcia co... XD
Więc lepiej spadam ^^
Do następnego ♥♥
Dziękuje, że jesteście ♥

sobota, 2 stycznia 2016

Dwadzieścia sześć.


Erik

Siedzieliśmy na kanapie w salonie już od godziny. Cały czas trzymałem Naszą Córeczkę na kolanach i bawiłem się z nią. Naszą Córeczkę... na samą myśl szeroki uśmiech ponownie wkradał się na moją twarz. Kątem oka spoglądałem co jakiś czas na Samantę, która z ogromną radością przyglądała się nam. Cudowny uśmieszek gościł na twarzy Lilci, gdy wziąłem ją na ręce i zrobiłem "samolot". Głośny pisk radości wypełnił całe ich mieszkanie. Zaśmiałem się cicho po chwili całując maleńką czule w główkę.
- Muszę podziękować Johannowi - oznajmiłem nadal trzymając naszego bąbelka na rękach i lekko się kołysząc - Gdyby nie on.. nadal bym was przy sobie nie miał - spojrzałem na brunetkę.
- A więc to jego sprawka - uśmiechnęła się delikatnie - Mogłam się spodziewać, gdy pewnego dnia mój telefon jakimś dziwnym cudem przemieścił się z kuchni na kanapę - zaśmiała się cicho.
- Tak moja i co! - powiedział rozbawiony a my oboje momentalnie odwróciliśmy wzrok w stronę korytarza, gdzie stał skoczek - Przynajmniej teraz nie będę musiał patrzeć jak cierpisz - dodał spoglądając na Sam. Ta uśmiechnęła się tylko delikatnie - Spokojnie Erik - rzekł natychmiastowo - Wszystko jest na dobrej drodze - dodał.
Skinąłem mu tylko na porozumienie głową. I ponownie cmoknąłem Lili tym razem w policzek.
- Dobra gołąbeczki... ja muszę iść na trening więc do zobaczenia - uśmiechnął się - Odwiedzę was jeszcze wieczorem.
- Dobrze - Sam odwzajemniła po raz kolejny jego gest tak jak ja.
Chwilę później usłyszeliśmy dźwięk zamykanych drzwi. Spojrzałem na brunetkę, która również przeniosła swój wzrok na mnie. Nadal trzymałem Lilcię na rękach... była przepiękna. Ucałowałem ją po raz kolejny w policzek i znów skierowałem swój wzrok na Samantę.
- Wrócicie ze mną prawda? - zapytałem z nadzieją.
- To jest właśnie najtrudniejsze - westchnęła cicho.
- Chcę was mieć przy sobie Sam - mówiłem przekonująco - Kocham was nad życie i nie wyobrażam sobie byście były tutaj a ja w Dortmundzie - dodałem - Proszę cię słoneczko - szepnąłem cicho. Widziałem jak na jej twarz wkrada się maleńki uśmiech a jedna samotna łezka spływa po jej policzku. Szybko ruszyła w moją stronę i musnęła czule moje usta. Odwzajemniłem jej pieszczotę, kładąc jedną rękę na jej tali. Cichy pisk radości wypłynął z ust Lili, na co oboje zareagowaliśmy delikatnym śmiechem.
- Zawsze kochałam jak tak do mnie mówiłeś - oznajmiła wtulając się w moje ciało, a na moją twarz wpełznął ogromny uśmiech. Cmoknąłem ją czule w czoło...
- Będę tak mówił do końca życia - zapewniłem.
- Stójcie tak błagam! - usłyszeliśmy ponownie głos Forfanga, który szybko znalazł się przed nami i mówiąc uśmiech zrobił naszej trójce zdjęcie - Ideolo - oznajmił patrząc na ekran swojego telefonu.
- Pokażesz?
- Oczywiście - odparł natychmiastowo podając brunetce telefon. Od razu przesłała sobie fotografię, która już po chwili zdobiła jej wyświetlacz. Z uśmiechem na ekran blokady ustawiła sobie również jej zdjęcie z Johannem.
- Teraz jest ideolo - powiedziała wyszczerzona pokazując mu telefon. Roześmiał się cicho i cmoknął ją przyjaźnie w policzek -  A ty miałeś być na treningu podobno...
- No.. no miałem - rzekł roześmiany - ale gdy jechałem zadzwonił do mnie Tande, że odwołany bo coś się tam z belką działo.. nie wiem.. nie słuchałem od kiedy powiedział, że jest odwołany - zarechotał.
Zaśmiałem się patrząc na niego.
- W takim razie.. jest piękna pogoda - zaczęła spoglądając za okno - Chodźmy na spacer - spojrzała na mnie później na skoczka.
- Lecim! - oznajmił Forfang a dzisiejszego dnia uśmiech z jego twarzy w ogóle nie schodził.
- Tylko o jednym - zaśmiała się a ten cmoknął tylko charakterystycznie ustami.
- Wypijmy tylko herbatę bo nam ostygnie - powiedziałem - Później założymy cieplejsze ubranka Lili - dodałem - I... Lecim - zacytowałem roześmiany. Johann pokręcił tylko radośnie głową. Samanta po chwili dołączyła do nas. Odłożyłem małą do wózka, gdzie zaczęła się bawić grzechotką i usiadłem obok nich na krześle. Żywo dyskutowaliśmy o rożnych rzeczach. Raz, dwa a z naszych kubków zniknęła ciepła ciecz. Samanta wzięła Lili by ją przebrać a my we dwójkę siedzieliśmy na dole..
- Dziękuje jeszcze raz - powiedziałem patrząc na niego - Gdyby nie ty... nadal bym ich nie znalazł..
- Daj już spokój - uśmiechnął się - Wiesz dlaczego to zrobiłem. I całkowicie cieszę się z tego powodu, że podjąłem taką decyzję - dodał z pewnością w głosie.
Odwzajemniłem jego uśmiech by po chwili spojrzeć w kierunku schodów, po których schodziły dziewczyny...
Dumnie prowadziłem wózek z Naszą Córeczką. Co chwilę spoglądałem do środka na maleńką, śpiącą królewnę i nie mogłem powstrzymać by moje kąciki ust nie kierowały się ku górze. W pewnym momencie niepewnie chwyciłem dłoń Samanty, lecz gdy ta ścisnęła ją i z uśmiechem spojrzała na mnie to już wiedziałem, że nie miałem się czegoś bać. Z uwagą słuchałem Forfanga, który z ekscytacją opowiadał mi o świecie skoków, aż do momentu, gdy nie usłyszeliśmy...
- Hej Johann - rzekła uśmiechnięta od ucha do ucha blondynka a ten powędrował za nią wzrokiem.
- Cz.. cz.. - jąkał się - Cześć - odparł, gdy moja ręka wylądowała z lekkim hukiem na jego plecach.
Blondynka zachichotała cicho i zarumieniona poszła w swoją stronę machając mu tylko na pożegnanie. A śmiech mój i Samanty wypełnił chyba całą okolicę...



Tylko Tobie, tylko Tobie dam białą różę, i wszystko to co mam...


________________________________________________________________________

PRZEPRASZAM!!!! :CCCC
Jestem dopiero dziś, a miałam być wczoraj. Jednak jakże najlepsza na świecie firma, z której mam internet postanowiła sobie mi go wyłączyć od 31 i włączyć dopiero dzisiaj.. grr.. myślałam, że ich dosłownie zatłukę -,- 
Dominiko misiu mój. Takim oto sposobem Forfi znajdziem miłość XD nie potrafiłabym patrzeć jak mój misio pysio cierpi XDDDDD 
A więc zostawiam wam dzisiaj nówkę, zapraszam również tutaj na nowość i lecę do was :)
http://poswojemarzenia.blogspot.com/

środa, 23 grudnia 2015

Dwadzieścia pięć.


Samanta

Radość, zdziwienie, tęsknota.. to one kierowały moim ciałem. Te słowa, które wypowiadał do Lili. Nie potrafiłam nie płakać. Wchodząc do swojej sypialni od razu podeszłam do okna i pozwoliłam łzom spokojnie spływać po moich policzlach . Zgrzyt podłogi na wejściu do pomieszczenia dał mi do zrozumienia, że Erik poszedł w moje ślady... Przełknęłam cicho ślinę. Cała pewność siebie wypłynęła ze mnie migiem, na szczęście jednak zlitowała się nade mną i po chwili znów przypłynęła.
- Sami - powiedział cicho - Sam...
- Skąd wiesz? - zapytałam odwracając się w jego stronę.
- Nie chcę byś była na tą osobę zła - rzekł.
- Nie będę - zapewniłam - W sumie powinnam jej podziękować...
- Gregor - powiedział spoglądając mi w oczy.
Kiwnęłam porozumiewawczo głową i odwróciłam się z powrotem w stronę okna. Przymknęłam swoje powieki chcąc zebrać wszystkie siły jakie w sobie posiadałam i jakie szykowałam na ten moment.
- Erik..
- Przepraszam... przepraszam za wszystko - mówił z ogromną pewnością w głosie - Byłem głupi, był idiotą - rzekł podchodząc do mnie bliżej - Dopiero, gdy dowiedziałem się, że Nastia nie była w ciąży zrozumiałem jak bardzo cię kocham. Byłaś, jesteś i będziesz tą samą słodką Samantą, która za dzieciaka skradła moje serce. Która była moim ideałem. W której zakochałem się jak szczeniak i kocham ją tak do dziś - nie przerywając podszedł do mnie bliżej - Żałuję każdego wypowiedzianego przeze mnie słowa, które cię raniło. Żałuję chwili, gdy poznałem Nastię... ale przede wszystkim żałuje momentu w którym cię straciłem - dodał smutno - Wtedy, tego pamiętnego dnia. Gdy te wszystkie cholerne kłamstwa wypłynęły z moich ust... ty chciałaś powiedzieć mi o Lili? - zapytał a ja kiwnęłam mu twierdząco głową. Nie potrafiłam się w tamtym momencie odezwać. Pragnęłam nadal wpatrywać się wprost w jego oczy. Chciałam słyszeć jego głos. Potrzebowałam jego obecności... - Jestem największym dupkiem na tym świecie Sam. Ale niestety ten dupek jest cholernie w tobie zakochany i nawet gdyby chciał nie potrafi z ciebie zrezygnować - szepnął zagarniając mnie do swojej piersi. Stęskniona za jego dotykiem... jego bliskością i ciepłem jego ciała momentalnie wtuliłam się w niego. Jego ramiona szczelnie mnie obejmowały - Lili... Lili jest idealna wiesz - rzekł a z jego oczu pomalutku spływały łzy - Jak jej mamusia - dodał a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Uniosłam głowę i położyłam swoje dłonie na jego policzkach. Ścierałam z jego policzków wszystkie łzy. Oparłam swoje czoło o jego, jego łzy nadal moczyły moje dłonie... ale w tamtym momencie zrozumiałam, że naprawdę mu na nas zależy.
- Nadal cię kocham - szepnęłam cicho spoglądając w jego oczy, w których rozbłysła ta wspaniała iskierka. Iskierka, którą po prostu uwielbiałam - I raczej nie będę potrafiła przestać - dodałam cicho - Jesteś miłością mojego życia. Zawsze tak było i będzi... - nie zdążyłam dokończyć, ponieważ przerwał mi łącząc nasze usta razem. Całował mnie czule i z miłością, a zarazem tak jakby chciał przeprosić za wszystkie krzywdy, które mi wyrządził. A jego wargi? jak zawsze ciepłe i miękkie. Takie jakie je zapamiętałam. W ogóle się nie zmieniły. Uśmiechnęłam się delikatnie nadal nie przerywając pieszczoty. Jemu również to się udzieliło.
- Wróć do mnie... pozwól mi być przy was do końca mojego życia - szepnął - Pragnę byśmy byli rodziną Sam. Ty, ja i Lili... owoc naszej miłości - dodał patrząc mi w oczy.
Uśmiechnęłam się delikatnie kiwając mu głową. Może i jednak to za łatwo.. może dla niektórych to głupie... ale tęsknota do niego była zbyt wielka bym nie potrafiła mu wybaczyć. Nie teraz, gdy zebrałam całe swoje życie w całość...
Wspięłam się na palcach i zarzucając ręce na jego szyję, mocno się w niego wtuliłam. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie...
- Co robisz? - zaśmiałam się cichutko, gdy tylko wziął mnie na ręce i skierował się w stronę pokoju Lili. Postawił mnie przed jej łóżeczkiem i wziął ją delikatnie na ręce.
- Teraz jestem najszczęśliwszym facetem na tym świecie wiesz? - rzekł dumnie a jego oczy błyszczały. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się delikatnie. Pogłaskałam go po policzku na co przymknął swoje oczy rozkoszując się moim dotykiem - Kocham was..
- My też - zapewniłam zgodnie z prawdą.
Przytuliłam się do niego po raz kolejny a ten objął mnie jedną ręką i czule pocałował w czoło. Kolejna, ale tym razem samotna łza spłynęła po jego policzku. Szybko ją otarłam i musnęłam go w usta.
- Zbyt szybko mi wybaczyłaś - powiedział z lekkim rozbawieniem, choć jego oczy nadal były zaszklone przez łzy szczęścia.
- Nie potrafiłabym już dłużej bez ciebie żyć - oznajmiłam - Miałam przylecieć do Dortmundu w sobotę i powiedzieć ci wszystko. Miałam cichą nadzieję, że jeszcze nam się uda - dodałam ciszej.
- Teraz nie pozwolę wam już odejść - rzekł a uśmiech zawitał na mojej twarzy po raz kolejny.



Tak zakochać się można tylko raz...


__________________________________________________________________________

Ehehehe ♥ już nie potrafiłam no XD to zbyt długo trwało :DD
Dzisiaj jestem szybciej, z racji tego, że przyjadą do mnie goście jutro i nie dam rady niczego dodać :)
A więc moje serduszka najukochańsze dużo zdrówka wam życzę, szczęścia, radości. Abyście te święta spędziły w rodzinnym gronie. Prezentów tych wymarzonych. I wesołych świąt ❤

piątek, 18 grudnia 2015

Dwadzieścia cztery.


Erik

Zapakowana walizka czekała już w rogu. Od wczoraj z niecierpliwością czekam na dzisiejszy mecz a w szczególności to na jego zakończenie bym mógł w końcu pojechać na lotnisko i wylecieć do Tromsø. Próbowałem wiele sposobów by choć na chwilę mieć w głowie tylko i wyłącznie zbliżające się spotkanie lecz wizja odzyskania kobiety mojego życia była bardziej pożądana przez moją głowę. Spojrzałem w stronę Hofmanna, który siedząc na swoim łóżku uśmiechał się do mnie.
- Będzie wszystko dobrze - rzekł biorąc do ręki telefon.
- Mam nadzieję - powiedziałem cicho przełykając ślinę.
- Nie denerwuj się Durmi! - zaśmiał się lekko - Zobaczysz, że wrócisz tutaj z twoimi dwoma najważniejszymi kobietami - dodał.
- Najważniejszymi na świecie zapomniałeś dodać - uśmiechnąłem się lekko.
- Zbierajmy się - oznajmił spoglądając na zegarek zdobiący jego dłoń - Zaraz mamy zbiórkę.
- No tak...
Wstałem z miejsca i sprawdzając czy wziąłem wszystko ze sobą zarzuciłem plecak na ramiona po czym chwyciłem rączkę od walizki. Przyjaciel przepuścił mnie w drzwiach i zamknął je za nami. Poprawił jeszcze swoją torbę na ramieniu i dorównał mi kroku.
- A ty co wyprowadzasz się od nas? - zaśmiał się Marcel.
- Jedzie odzyskać swoją ukochaną kochanie - rzekł Hofi poruszając zabawnie brwiami.
- Że Nastię? - zapytał przestraszony wytrzeszczając swoje oczy.
- Że Samantę głąbie!
- Z Nastią nie chcę mieć nic wspólnego - odparłem - Nienawidzę jej - wzruszyłem ramionami.
Zachichotałem cicho gdy zauważyłem jak Jonas odwraca się w stronę lewego obrońcy i palcem wskazuje mu środek czoła a ten tylko w odpowiedzi cmoka w jego stronę ustami. Wiedziałem, że to będzie ostatnia szansa by odzyskać Sam. Trener dał mi ostatni raz wolne i powiedział, że bez nich mam nie wracać.. więc warto to wykorzystać. Wychodząc z autobusu o mało co nie zabiłem się o jakże wspaniały pasek od torby Jonasa, której nie mógł porządnie chwycić. Spiorunowałem go tylko wzrokiem i ruszyłem tuż obok niego do szatni. Skierowaliśmy się wszyscy na murawę, gdzie kibice powitali nas ogromnymi brawami. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz widząc zapełniające się trybuny.
- Erik! - usłyszałem za plecami. Odwróciłem się momentalnie i posłałem ogromny uśmiech ojczymowi Sam.
- Cześć Gregor - powiedziałem radośnie podchodząc w jego stronę i podając mu rękę na powitanie.
- Ja.. ja nie powinienem ci tego mówić... zwłaszcza przed meczem.. ale... wiem... - jąkał się - Wiem, że Samancie będzie trudno i minie jeszcze sporo czasu zanim postanowi wyjawić ci prawdę... - dodał już pewniej - Erik..
- Co się stało? - zapytałem zaniepokojony patrząc na niego.
- Lili to twoja córka - oznajmił wypuszczając ze swoich płuc powietrze.
- Naprawdę? - pisnąłem radośnie. Nawet nie wiem jak.. on sam się wydostał... Czasem naprawdę piszczę jak dziewczyna.
- Tak - dodał pewnie - Samanta mnie za to zabije, ale ja tak dłużej nie potrafiłem. Musiałem ci powiedzieć - uśmiechnął się delikatnie.
- Nawet nie wiesz jak pragnąłem by to okazało się prawdą - odparłem radośnie - Teraz mam jeszcze jeden powód by odzyskać Samantę - dodałem uśmiechając się w jego stronę - Jestem twoim dłużnikiem...
Moja kolejna motywacja do nadchodzącego meczu, choć teraz tym bardziej nie potrafiłem skupić się na spotkaniu. Modliłem się, by te dziewięćdziesiąt minut, plus przerwy i doliczony czas zleciały mi szybko. Nie mogłem już doczekać się aż będę w Norwegii i odzyskam swoje kobiety... Tak jak tego pragnąłem, tak też było. Nawet się nie obejrzałem a wygraliśmy dwa do zera,  ja siedziałem już w samolocie od dwóch godzin... W mojej głowie cały czas siedział plan... choć znając moje życie wszystko potoczy się zupełnie inaczej. Musiałem ją odzyskać innej opcji nie było. Zbyt mocno ją kocham... a teraz gdy jest jeszcze Lilcia. Chciałbym, abyśmy stworzyli naszą małą i wspaniałą rodzinkę we trójkę...
- Przepraszam - usłyszałem by po chwili ktoś delikatnie szturchnął mnie w ramię. Otworzyłem lekko swoje powieki a przed nimi zauważyłem stewardessę - Za pięć minut lądujemy - oznajmiła z uśmiechem.
- Dziękuje - odparłem jej tym samym i poprawiłem się w miejscu.
Gdy tylko nasz samolot dotknął płyty lotniska od razu chwyciłem za telefon i wystukałem krótkie 5-10 minut i jestem :) do Johanna. Odpowiedź nadeszła natychmiastowo Czekam :)... 
Rozglądałem się dookoła wychodząc z budynku. Wysoka postać od razu rzuciła mi się w oczy..
- Cześć - powiedziałem niepewnie podając mu dłoń.
- Witaj - odparł uśmiechając się do mnie - A więc... - westchnął cicho - Em...
- Trudno ci - mruknąłem cicho - Kochasz ją...
- Tak... bardzo... ale - odparł przeczesując swoje włosy dłonią - Jestem w stanie z niej zrezygnować tylko i wyłącznie z tego powodu, że ona nie jest w stanie odwzajemnić moich uczuć. Skradłeś jej serce chyba już do końca życia. A ja?... ja chcę tylko i wyłącznie jej szczęścia - dodał a cień uśmiechu znów pojawił się na jego twarzy.
- Nie wiem co mam ci odpowiedzieć - spojrzałem na niego.
- Oczekuje od ciebie tylko i wyłącznie tego abyś się nimi zaopiekował tak bardzo jak tylko potrafisz i nie skrzywdzisz jej już nigdy... Ona nie zasługuje na cierpienie.. - rzekł.
- Mogę ci to nawet obiecać!
- Zaraz będziemy - oznajmił spoglądając na mnie.
Kiwnąłem mu tylko głową i dokładnie obserwowałem okolicę. Naprawdę było tutaj przepięknie. Z chęcią przyjadę tutaj na wakacje. Świeże powietrze i piękne widoki gór...
- Mam nadzieję, że dalej sobie poradzisz - uśmiechnął się - Jeśli dowiem się, że..
- Spokojnie nie skrzywdzę jej - zapewniłem.
- Powodzenia - westchnął lecz po chwili na jego twarzy znów pojawił się uśmiech.
- Nie dziękuje - odparłem - Ale zarazem dziękuje za wszystko - dodałem - Twoim dłużnikiem również jestem - zaśmiałem się cicho.
- A.. Erik! - krzyknął, gdy tylko opuścił lekko szybę - Chyba lepiej będzie jak po prostu wejdziesz bez pukania...
Przytaknąłem głową na znak zrozumienia i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Obejrzałem się tylko za odjeżdżającym Johannem i wszedłem do środka. W całym mieszkaniu panowała grobowa cisza. Rozglądałem się dookoła w poszukiwaniu Samanty, lecz nigdzie jej nie było. Idąc na górę zauważyłem otwarte drzwi do jej sypialni i ją... moją śpiącą królewnę... przymknąłem swoje powieki... Była przepiękna. Nie chcąc jej obudzić poszedłem dalej, gdzie z różowego pokoiku wydostawały się ciche gaworzenia Lilci.
- Dzień dobry księżniczko - uśmiechnąłem się szeroko co udzieliło się również jej. Te przepiękne dołeczki, które odziedziczyła po Sam... - Wiesz co ci powiem? - zapytałem biorąc ją na ręce - Właśnie spełniło się moje marzenie słoneczko - pogłaskałem ją po główce - Nawet nie wiesz jak pragnąłem byś była moją córeczką. A gdy dowiedziałem się, że nią jesteś o mało co nie rozpłynąłem się ze szczęścia - uśmiechnąłem się - Razem z mamusią jesteście najwspanialszym co mnie w życiu spotkało. Gdybym nie był aż tak głupi miałbym was już od dawna... na szczęście jest wiele wspaniałych ludzi, którzy pomogli mi odnaleźć moje kobiety - cmoknąłem ją w policzek - Kocham was najbardziej na świecie wiesz? - uśmiechnąłem się kolejny raz, tuląc ją do siebie. W pewnej chwili spojrzałem na jej rączkę, która wskazywała pewien kierunek. Podniosłem wzrok a przede mną ukazała się postać Samanty. Stała w drzwiach i próbowała zatamować łzy, które ciurkiem spływały po jej policzkach. Wpatrywałem się w nią tak długo, aż nie wybiegła z pokoju malutkiej. Odłożyłem ją na chwilę do łóżeczka i szybko skierowałem się w stronę jej sypialni...



Będę walczył, będę kochał, będę się o ciebie bił.


_______________________________________________________________________

Jestem, spóźniona bardzo za co możecie mnie gonić :C
Ehehe XD ja musiałam przerwać w takim momencie :D
Jeszcze trochę XD
Za błędy przepraszam :)
A więc do następnego ♥