piątek, 22 stycznia 2016

Dwadzieścia dziewięć.


Samanta

Stałam na tarasie z herbatą w dłoni. Wpatrywałam się w zasypiający Dortmund. Znów tu jestem, znów tutaj wróciłam. I w najbliższej przyszłości nie chcę stąd wyjeżdżać. Teraz.. z nim.. wszystko będzie inaczej. Będziemy rodziną. Mam nadzieję, że już na zawsze...
Przymknęłam swoje oczy, gdy jego dłonie objęły mnie dokładnie w pasie a usta cmoknęły mnie w kark.
- O czym znów tak myślisz słońce? - zapytał czule kładąc głowę na moim ramieniu.
- O wszystkim - odpowiedziałam - O tym jak to teraz będzie - dodałam biorąc łyk ciepłego napoju.
- Będzie idealnie - powiedział uśmiechając się lekko - Ja.. ja będę najlepszym chłopakiem a zarazem tatą na świecie. Będę robił wszystko byś ty była najszczęśliwszą kobietą. By Lili miała wszystko. Będę dbał i troszczył się o was - mówił a ja jego głos był jak muzyka dla moich uszu. Serce momentalnie biło szybciej. Czułam przyjemne ciepło w całym ciele. Motylki również wróciły...
- Za każdym razem kocham cię jeszcze bardziej - przyznałam - Choć nie wiem czy bardziej jeszcze idzie...
Uśmiechnął się tylko i dał mi buziaka w policzek. Odłożyłam kubek na poręcz i położyłam dłonie na jego. Momentalnie splótł je ze swoimi i wtulił się jeszcze bardziej w moje plecy.
- Wiesz, że kiedyś zawsze zastanawiałem się jak będą wyglądać nasze dzieci... Zawsze pragnąłem byś to właśnie ty była ich mamą - wyznał uśmiechnięty. Odwróciłam lekko głowę i spoglądałam na niego. Wpatrywał się w dal a z jego ust nadal wypływały słowa. Kolejny raz sprawiał, że po prostu się rozpływałam. To co mówił było przepiękne... Za każdym razem uświadamiał mi, że to co mówi jest całkowitą prawdą... Za każdym razem przekonywałam się, że jego miłość do mnie jest naprawdę prawdziwa... Staliśmy przez chwilę w ciszy bo nie potrafiłam odpowiedzieć mu żadnego słowa.
- Bądź ze mną - powiedział odwracając mnie w swoją stronę - Bądź ze mną już na zawsze Sam - dodał patrząc mi prosto w oczy. Jego wzrok przenikał mnie od środka. Nie potrafiłam dłużej wytrzymać. Rzuciłam się na niego i wpiłam się w jego usta. Zaśmiał się cicho i uniósł mnie ku górze. Objęłam go nogami w pasie nadal całując.
- Będę - powiedziałam pomiędzy pocałunkami - Naprawdę nie chcę cię już tracić Durmi - dodałam.
- Nikt ani nic nas już nie rozdzieli - zapewnił.
- Trzymam cię za słowo - uśmiechnęłam się.
- A teraz - powiedział zagryzając swoją wargę.
- No słucham - zaśmiałam się - Co teraz?
- Teraz zabieram was na spacer - szepnął w moje usta by po chwili skraść z nich kolejny pocałunek.
Postawił mnie na ziemi i skierował się do pokoiku Lili. Ubrałam na siebie ciepłą bluzę i zeszłam na dół. Wyjęłam kocyk z wózka i poprawiłam poduszeczkę. Erik chwilę później zszedł razem z małą i włożył ją do środka. Przykryłam ją delikatnie i spojrzałam na chłopaka.
- Gotowe? - zapytał
- Gotowe - odparłam uśmiechnięta.
W czasie, gdy ja zamykałam dom, on zniósł wózek z naszym bąbelkiem na dół. Dołączyłam do nich i chwytając dłoń Durma, ruszyliśmy w drogę. Dortmundzki park o tej porze był naprawdę przepięknym miejscem. Z uśmiechem na twarzy rozmawiałam z Erikiem o wszystkim. Obejmował mnie kurczowo w pasie i nie chciał puścić. Co chwilę spoglądał na Lili, która już zdążyła zasnąć. Unosząc wzrok z naszej córeczki zauważyłam w oddali pewną postać. Cichy pisk radości wydobył się z moich ust. Szybko pobiegłam w stronę blondyna. Wskoczyłam mu w ramiona i mocno do siebie przytuliłam.
- Cześć Sami - zaśmiał się głaszcząc mnie po plecach.
- Marco - powiedziałam - Tęskniłam - dodałam.
Pomocnik postawił mnie po chwili na ziemi i przywitał się z Erikiem. Ogromny uśmiech pojawił się na jego usta widząc naszą trójkę razem.
- Nareszcie! - oznajmił -Ty zamiast Durm powinieneś nazywać się Dureń - zaśmiał się i pacnął lekko Erika w głowę.
- No dobra... tu masz rację - odparł radośnie - Jak Sandra? - zapytał.
- Już niedługo mały Reus będzie na świecie - pisnął radośnie.
- Masz zadzwonić! - rozkazałam - Pamiętaj!
- Tak jest mamo! - uśmiechnął się cmokając mnie przyjaźnie w głowę - Moja księżniczka jaka duża już - powiedział wpatrując się w Lilcię.
- Rośnie jak na drożdżach.
- Widzę - uśmiechnął się ponownie.
- Kocham cię - usłyszałam cichy szept obrońcy - Najmocniej na świecie...



Jestem twój. Na zawsze...


__________________________________________________________________________

Przepraszam... nie potrafię...  :'(
Siedzę od około dwóch miesięcy nad pustą kartką i nie umiem :'(
Więc witam was prawdopodobnie na ostatnim rozdziale przed epilogiem :C
Może wszystko wróci, w co wątpię.. ale nadal mam nadzieję.
Siedzę już kilka nocy z rzędu i zastanawiam się nad końcem. Ale chyba nie potrafię.
Nie wiem jak ja rozstanę się z tym blogiem :C 
Jedyny, który skradł aż tak wielki kawałek mojego serca i czasem potrafiłam napisać po kilkanaście rozdziałów pod rząd ♥
Tymczasem zapraszam do mojej przyjaciółki, która ponownie wraca do pisania ♥
http://hopecrydie.blogspot.com/

I do piątku ♥ 
Mam nadzieję, że nie do ostatniego na tym blogu :C

4 komentarze:

  1. o nie, weno, wracaj, migiem! mogę Ci oddać moją, jeśli zmodyfikujesz ją na tyle, aby nie chciała zabijać wszystkich jak popadnie, haha XD
    "Ty zamiast Durm powinieneś nazywać się Dureń" ten tekst wygrał rozdział XDDDDDDDDD
    nie możesz go skończyć, no :'( ta mała zołza, znaczy się wena, musi wrócić, no!
    oczekuję kolejnego cudeńka, które jednak nie będzie koncem ;'( <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Błagam, nie! Ja też zżyłam się z tą historią. Skradła moje serce. Pokochałam wszystkich bohaterów. Pokochałam każde ich wady i zalety... Nie rób mi tego. :( Choć wiem, jak to bywa z weną. :(
    Rozdział jest naprawdę doskonały. :)
    Widzieć takie sielankowe życie... aż serce rośnie. Wiem, że już o tym mówiłam, ale Erik jest najwspanialszym ojcem i partnerem na świecie. Teraz tylko czekam na oświadczyny i ślub. :D A potem na wiadomość o kolejnym potomku. Może tym razem chłopiec, co? ;)
    Tak, mnie też urzekł tekst Marco: "Ty zamiast Durm powinieneś nazywać się Dureń". ♥
    Teraz wszystko jest już dobrze i inaczej być nie może! :)
    Czekam niecierpliwością na nowy rozdział! ;) Nie na epilog... ;*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się :)
    Kochana, błagam cię, nieeee! Gdzie jest ta twoja wena (swoją drogą, moja też uwielbia strzelać niezapowiedziane fochy), to ją natychmiast do ciebie przyprowadzę z powrotem i jej wygarnę! Jejciu, smutno mi teraz, kiedy czytam, że kolejna historia, którą tak szybko polubiłam, niebawem się zakończy... :(
    Ale co do rozdziału, jest śliczny! Jest tak cudownie i sielankowo, że aż szkoda, że prawdziwe życie nie zawsze takie bywa. Ale tekst Marco po prostu przebił dzisiaj wszystko. Żałuję, że przez monitor nie widać uśmiechu :D
    Czekam... mam nadzieję, że jednak nie jeszcze na epilog :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutno mi :c
    Wena wróci! Na pewno! <3 Będę za nią i za Ciebie trzymać kciuki! Też tak miałam, moja wena odeszła na pół roku, ale mam nadzieje, że Twoja wróci jak najprędzej! :)
    Co do rozdziału to jest cudowny, te uwagi Marco.. Ah!
    Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieje, że nie ostatni! Chociaż wiem, że wszystko kiedyś ma swój koniec, ale to opowiadanie nie może się skończyć.. Nawet nie wiesz jak dzięki niemu przekonałam się do Erika, za którym nie przepadałam.. :c
    Nie kończ! :3
    KC! <3

    OdpowiedzUsuń