Samanta
Jak zawsze stchórzyłam, ale gdy on tak nagle pojawił się za mną... przestraszyłam się. I.. nie tak chciałam mu przekazać tą wiadomość. Wróciłam szybko z powrotem do domu. Lili smacznie sobie spała, więc zdjęłam jej tylko kurteczkę. Nawet się nie obudziła. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyciągnęłam z kieszeni telefon.
Przyjedź.. teraz, już.. błagam
Wystukałam migiem i z niecierpliwością oczekiwałam przybycia blondyna. Zaciskałam oczy, starając się nie rozpłakać. Siedziałam z głową schowaną w dłoniach. Gdy tylko usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi podniosłam się i biegiem ruszyłam w jego stronę. Wtuliłam się w jego ciało.. teraz już nie broniłam się przed łzami.
- Co się stało skarbie? - zapytał cicho szczelnie mnie obejmując.
- Ja nie potrafię Marco - szepnęłam - Nie umiem - dodałam.
- Umiesz Samiś - powiedział z przekonaniem - Dawałaś radę w innych sytuacjach.
- Ale nie rozumiesz - odparłam - Dzisiaj jak byłam w sklepie... gdy stanął obok mnie... ja nie umiałam wykrztusić słów.. nie tych, które chciałam powiedzieć - wytłumaczyłam.
- Zadzwonić do niego? - zaproponował.
- NIE! - odparłam stanowczo - Po prostu tego jeszcze nie zrobię.
- Nie ma takiej opcji Sam! - rzekł ostro - Zrobiłaś już jeden krok, teraz trzeba postawić drugi.. - powiedział.
- Poczekajmy tydzień - oświadczyłam - Błagam.. przylecę za tydzień. Wtedy zrobię to na pewno - zapewniłam. Ten jego wzrok. Widziałam, że nie był zadowolony. Widziałam, że jest zły.. ale taka prawda. Najprościej w świecie się bałam i nie wiedziałam jak mu to powiedzieć. Naprawdę nie byłam jeszcze na to gotowa... nie jestem na to gotowa od tamtego dnia... gdyby nie on.. wiedziałby to od początku.
- Jak chcesz - mruknął niezadowolony - Twój wybór. Moje zdanie znasz - dodał - O której mam was zawieźć na lotnisko? - zapytał.
- Damy sobie radę. Wezwę taksówkę. Ty zajmij się Sandrą - powiedziałam - Dziękuje za wszystko Marco. Obiecuje ci, że w przyszłym tygodniu dowie się prawdy - dodałam cmokając go w policzek i mocno wtulając się w jego ramiona.
- Do zobaczenia mała...
Szybko znalazłam się w sypialni i z powrotem zapakowałam rzeczy w walizki. Delikatnie przełożyłam Lilcię do nosidełka i przykryłam ją kocykiem.. momentalnie wtuliła się w miśka i spała w najlepsze. Pan z taksówki pomógł mi wszystko zapakować jak i rozpakować. O tej godzinie lotniska są prawie puste. Raz, dwa a siedziałam już w samolocie. Kolejne jedenaście godzin... szczęściem było to, że Lili dobrze znosi podróże samolotem. Przesypia połowę lotu.. zwłaszcza, że nadchodzi już godzina dziewiąta. Pora spania... Udałam się łazienki, zwinnie przebrałam ją w piżamkę i ze spokojem nakarmiłam. Oczka już jej się zamykały, więc chwilę ją pokołysałam. Gdy zasnęła wróciłam z powrotem na miejsce. Usiadłam ostrożnie i upewniłam się czy maleńka na pewno zasnęła. Przyglądałam się ciemnemu niebu. Wiele dałabym, by móc spojrzeć w gwiazdy i odpłynąć w myślach choć na chwilę. By choć na chwile nie zastanawiać się nad błędami, które popełniam. Choć na chwile...
W Tromsø byłyśmy rankiem. Samochód Johanna czekał już na nas. Z uśmiechem wyszedł z samochodu, mimo tak wczesnej godziny.
- I jak? - zapytał cmokając mnie w głowę na powitanie. Jego ramiona.. znów czule mnie objęły. Ostrożnie wziął ode mnie córeczkę i zapiął nosidełko na tylnym siedzeniu.
- Możemy porozmawiać o tym w domu?.
- Oczywiście - odparł natychmiastowo.
Siedziałam i nerwowo zaciskałam rękę w pięść. Wiedziałam, że nie będzie zadowolony z tej sytuacji... Co chwilę spoglądałam na Lili jak radośnie wymachuje rączkami. Po chwili poczułam jak jego ręka ląduje na mojej i splata ją ze sobą. Spojrzał na mnie przez moment by ponownie wrócić wzrokiem na jezdnię.
- Wszystko gra? - zapytał z troską.
- Nie wiem Forfi - westchnęłam cicho opierając głowę o zagłówek siedzenia. Mój wzrok nadal spoczywał na dziewczynce. Jej zielone oczka błyszczały. Serce same biło mi mocniej...
- Wezmę ją - oznajmił. Jak powiedział tak zrobił. Zwinnym ruchem otworzyłam drzwi i skierowałam się do salonu. Wyjęłam córkę z fotelika i wzięłam ją na ręce. Z uśmiechem patrzyła na Forfanga. Ten od razu wziął ją ode mnie. Jego twarz zdobył ogromny uśmiech. Wstawiłam wodę na herbatę i usiadłam na jednym z krzesełek przy wysepce. Przyglądałam mu się uważnie. I wiedziałam to tak samo jak w przypadku Marco, czy Erika. Johann André Forfang na pewno będzie najlepszym tatą na świecie. Kąciki moich ust powędrowały ku górze, a z oczu pomalutku zaczęły spływać łzy. Gdy skoczek tylko to zauważył od razu przygarnął mnie do siebie. Obejmował mnie szczelnie ramieniem. Pozwolił mi wypłakać się w jego ramiona. Pozwolił mi na wszystko czego nie powinnam względem jego osoby. Zachichotałam cicho, gdy Lili zaczęła bawić się moimi włosami.
- Wyjaśnisz mi wszystko? - zapytał czule.
- Nie powiedziałam mu - mruknęłam - Nie potrafiłam...
- Nie możesz ciągle uciekać - powiedział
- Wiem - westchnęłam smutno.
Nie był zadowolony z tego powodu. Jego mina mówiła sama za siebie, ale mnie zrozumiał... Za to mu dziękowałam.
- Wszystko się ułoży - szepnął cmokając mnie w głowę.
- Obiecujesz? - zapytałam spoglądając mu w oczy.
- Obiecuje słońce... - zapewnił a jego usta znalazły się na moich. Całował mnie delikatnie, chcąc poznać a zarazem zapamiętać każdy centymetr moich warg.
- Nie powinnam - szepnęłam.
- Pozwól mi, tylko jeden raz - powiedział cicho - Nic więcej nie pragnę - dodał ponownie łącząc nasze usta - Bez tego nie potrafiłbym odpuścić.
Moje dłonie powędrowały na jego szyję. Przymknęłam oczy starając się dać mu choć trochę radości. By choć trochę załagodzić jego ból. Cichy jęk Lili, którą nadal trzymał na rękach przywrócił mnie na ziemię. Odsunęłam się od niego kładąc dłoń na jego policzku. Przymknął swoje oczy, by rozkoszować się moim dotykiem. Dlaczego mu na to pozwalałam?....
- Johann
- Teraz nie chcę cię stracić - szepnął, ponownie skradając z moich ust... słodkie pocałunki...
W Tromsø byłyśmy rankiem. Samochód Johanna czekał już na nas. Z uśmiechem wyszedł z samochodu, mimo tak wczesnej godziny.
- I jak? - zapytał cmokając mnie w głowę na powitanie. Jego ramiona.. znów czule mnie objęły. Ostrożnie wziął ode mnie córeczkę i zapiął nosidełko na tylnym siedzeniu.
- Możemy porozmawiać o tym w domu?.
- Oczywiście - odparł natychmiastowo.
Siedziałam i nerwowo zaciskałam rękę w pięść. Wiedziałam, że nie będzie zadowolony z tej sytuacji... Co chwilę spoglądałam na Lili jak radośnie wymachuje rączkami. Po chwili poczułam jak jego ręka ląduje na mojej i splata ją ze sobą. Spojrzał na mnie przez moment by ponownie wrócić wzrokiem na jezdnię.
- Wszystko gra? - zapytał z troską.
- Nie wiem Forfi - westchnęłam cicho opierając głowę o zagłówek siedzenia. Mój wzrok nadal spoczywał na dziewczynce. Jej zielone oczka błyszczały. Serce same biło mi mocniej...
- Wezmę ją - oznajmił. Jak powiedział tak zrobił. Zwinnym ruchem otworzyłam drzwi i skierowałam się do salonu. Wyjęłam córkę z fotelika i wzięłam ją na ręce. Z uśmiechem patrzyła na Forfanga. Ten od razu wziął ją ode mnie. Jego twarz zdobył ogromny uśmiech. Wstawiłam wodę na herbatę i usiadłam na jednym z krzesełek przy wysepce. Przyglądałam mu się uważnie. I wiedziałam to tak samo jak w przypadku Marco, czy Erika. Johann André Forfang na pewno będzie najlepszym tatą na świecie. Kąciki moich ust powędrowały ku górze, a z oczu pomalutku zaczęły spływać łzy. Gdy skoczek tylko to zauważył od razu przygarnął mnie do siebie. Obejmował mnie szczelnie ramieniem. Pozwolił mi wypłakać się w jego ramiona. Pozwolił mi na wszystko czego nie powinnam względem jego osoby. Zachichotałam cicho, gdy Lili zaczęła bawić się moimi włosami.
- Wyjaśnisz mi wszystko? - zapytał czule.
- Nie powiedziałam mu - mruknęłam - Nie potrafiłam...
- Nie możesz ciągle uciekać - powiedział
- Wiem - westchnęłam smutno.
Nie był zadowolony z tego powodu. Jego mina mówiła sama za siebie, ale mnie zrozumiał... Za to mu dziękowałam.
- Wszystko się ułoży - szepnął cmokając mnie w głowę.
- Obiecujesz? - zapytałam spoglądając mu w oczy.
- Obiecuje słońce... - zapewnił a jego usta znalazły się na moich. Całował mnie delikatnie, chcąc poznać a zarazem zapamiętać każdy centymetr moich warg.
- Nie powinnam - szepnęłam.
- Pozwól mi, tylko jeden raz - powiedział cicho - Nic więcej nie pragnę - dodał ponownie łącząc nasze usta - Bez tego nie potrafiłbym odpuścić.
Moje dłonie powędrowały na jego szyję. Przymknęłam oczy starając się dać mu choć trochę radości. By choć trochę załagodzić jego ból. Cichy jęk Lili, którą nadal trzymał na rękach przywrócił mnie na ziemię. Odsunęłam się od niego kładąc dłoń na jego policzku. Przymknął swoje oczy, by rozkoszować się moim dotykiem. Dlaczego mu na to pozwalałam?....
- Johann
- Teraz nie chcę cię stracić - szepnął, ponownie skradając z moich ust... słodkie pocałunki...
Uciekniesz przed wszystkimi, tylko nie przed samym sobą...
________________________________________________________________________
Buuum, buum XDD
Taka mała niespodzianka :))
Ale spokojnie! Jeszcze chwilkę :DD
I będzie większe buum XDD
Za błędy przepraszam :)
Do następnego ❤
Dziękuje, że jesteście ❤
Buuum, buum XDD
Taka mała niespodzianka :))
Ale spokojnie! Jeszcze chwilkę :DD
I będzie większe buum XDD
Za błędy przepraszam :)
Do następnego ❤
Dziękuje, że jesteście ❤