piątek, 6 listopada 2015

Osiemnaście.


Erik

Jechałem spokojnie przemieniając co jakiś czas biegi. Średniej wielkości pudełeczko leżało na miejscu pasażera a na samą myśl o nim ogromny uśmiech wkradał się na moją twarz. Mam nadzieję, że Fabio wybaczy moje godzinne spóźnienie, ale nie mogłem się zdecydować co kupić więc stałem w sklepie czterdzieści minut. W końcu po godzinie zawitałem w klinice i od razu skierowałem się w stronę gabinetu znajomego.
- Przepraszam cię bardzo - powiedziałem ze skruchą - Włączyła się we mnie chęć zakupowa, więc musiałem jechać, żeby mi nie zamknęli sklepu- uśmiechnąłem się.
- Rozumiem, spokojnie Erik - zaśmiał się - Tak mam chwilę wolną, więc możemy spokojnie załatwić sprawy - dodał.
- Pewnie - odparłem
- Tutaj masz receptę, a tutaj wyniki badań Nastii. Wszystko dokładnie jest tam opisane. Ona w sumie wie, w jakich porach zażywać te leki - mówił a ja dokładnie słuchałem wszystkiego - Teraz nie może się przemęczać, zresztą ona również to wie.
- Tak, tak. Staram się jej pilnować jak tylko potrafię. Choć zawsze mi to nie wychodzi. Znów wyjechała na jakiś pokaz i zdjęcia mimo, że obiecała mi przerwę - westchnąłem.
- Współczuje wam - powiedział cicho - Ty jeszcze tak to spokojnie przyjąłeś. Nastia mi wszystko powiedziała. Ciesze się, że ją wspierasz - spojrzał do mnie i posłał mi cień uśmiechu.
- Zaraz... zaraz.. Co takiego?
- Współczuje wam z całego serca - powiedział smutno.
- Co? niby dlaczego?
- Nastia nie może mieć dzieci - rzekł.
- Jak to?! - warknąłem - Okłamała mnie... wmówiła mi, że będziemy mieli razem dziecko. Nie mogę w to uwierzyć. Zrobiła wszystko by zatrzymać mnie przy sobie, bo mam kasę. Ona nawet mnie nie kocha... - wrzasnąłem - W końcu to zrozumiałem - powiedziałem zły - Przepraszam...
- Nie masz za co. Jonas mi wszystko powiedział. Nie potrafiłem dopuścić do siebie tej myśli, że ona cię okłamuje, więc zadzwoniłem do ciebie by wszystko ci wyjaśnić. To ja powinienem przepraszać...
- Nie Fabio. Gdyby nie ty i Jonas nadal żyłbym w kłamstwie. Byłbym wykorzystany a co do tego straciłbym najważniejszą kobietę w swoim życiu już na zawsze - wytłumaczyłem.
- Samantę? - zapytał, choć sam wiedział, że ma rację.
- Tak, tylko i wyłącznie Sam. Kocham ją nad życie - powiedziałem - Muszę lecieć... Do zobaczenia - dodałem szybko i skierowałem się do samochodu. Wsiadłem do środka i dopiero tam wszystko zaczęło do mnie porządnie docierać. Przetarłem dłońmi swoje oczy i spojrzałem w bok. Chwyciłem pudełko do ręki i wyciągnąłem z niego średniej wielkości białego pluszowego misia. Przypatrywałem się mu uważnie a łzy pomalutku zaczęły kapać po moich policzkach. Nie mogłem uwierzyć... Hofi od początku miał rację. Nie tylko on. Moi rodzice, siostra... Westchnąłem cicho, uderzając pięścią o kierownicę. Dźwięk klaksonu rozniósł się po szpitalnym parkingu. Ruszyłem prosto do domu. Wchodząc do środka trzasnąłem z całych sił drzwiami i skierowałem się do sypialni. Usiadłem na łóżku i kolejny raz wpatrywałem się w pluszaka... Szybko otarłem swoje łzy, gdy tylko usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi. Zdziwiony zszedłem na dół, gdzie zastała mnie sylwetka mojej narzeczonej.
- Wróciłam wcześniej... - oznajmiła - pójdę się położyć, źle się czuje. Maleństwo daje o sobie znać. - westchnęła. Prychnąłem głośno, co wywołało u niej wielkie zdziwienie.
- Może lepiej powiedz mi, że tego dziecka nie ma co?
- Erik, co ty wygadujesz? - oburzyła się - Przecież...
- Fabio mi powiedział. Nie możesz mieć dzieci - warknąłem - Po co to wszystko?! po co ta szopka?! - podniosłem głos.
- Po co?! - prychnęła - Po to, żebym miała cię dla siebie. Gdyby nie to, poleciał byś do tej zdziry raz dwa... Zostawiłbyś mnie na lodzie dla niej!.
- Nie miałabyś tyle kasy co?! - warknąłem - Mykaj na górę się pakować i wynocha z mojego życia! - krzyknąłem.
- Daj spokój...
- Pierścionek sobie weź, będzie mi przypominał mi o tobie. A tego nie chcę. Klucze zostaw na szafce. Byłaś największą pomyłką mojego życia!. Wynoś się stąd - wrzasnąłem - Nie chcę cię znać - dodałem już spokojniej wychodząc na podwórko. Oddychałem głęboko by się lekko uspokoić. Słyszałem krzątaninę na górze, więc wiedziałem, że się pakuje. Za to akurat byłem jej wdzięczny. Nie chciałem jej już więcej widzieć na oczy. Jak ja mogłem tak postąpić. Zranić Samantę, najważniejszą kobietę w moim życiu. Kobietę, która kochała mnie nie ze względu na pieniądze czy sławę. Kochała mnie jako człowieka. Chłopaka, który szaleńczo się w niej zakochał i kocha do dziś. Kochała moje wady i zalety. Kochała mnie całego...
Przeczesałem swoje włosy. A gdy po raz kolejny tego dnia usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i odjeżdżający samochód. Wróciłem ponownie do sypialni i wyciągnąłem spod łóżka kolejne pudełeczko. Otworzyłem jego wieczko i chwyciłem w dłoń dwa maleńkie, różowiutkie buciki. Uśmiechnąłem się delikatnie. Kupiłem je z myślą, że będę miał córeczkę. Zawsze o niej marzyłem. Przełknąłem ślinę i nie zastanawiając się długo, wskoczyłem do samochodu i szybko skierowałem się w stronę domu panny Gradvil. Dzwoniłem raz, dzwoniłem dwa, dzwoniłem trzy, pukałem raz, waliłem też raz i nic... Nikogo nie było.
- Hej Erik - usłyszałem głos Mitchell
- Witaj, nie wiesz przypadkiem gdzie Sam? - zapytałem zdenerwowany.
- Samanta prawdopodobnie się stąd wyprowadziła... - powiedziała, a mnie totalnie zamurowało.
- Jak? gdzie? kiedy?...
- Nie mam pojęcia. Myślę, że jej mama będzie wiedzieć - wzruszyła ramionami - Chyba.
- Dziękuję - odparłem i migiem skierowałem się do domu jej rodzicielki. Jeśli to prawda, to tego nie przeżyję..
Wspiąłem się po schodach pukając energicznie do drzwi. Chwilę później stanęła w nich jej mama.
- Erik.. - powiedziała cicho..
- Musi pani mi powiedzieć, gdzie ona jest... popełniłem błąd. Kocham ją nad życie i nie wyobrażam sobie go bez niej - powiedziałem z ogromną pewnością w głosie.
- Ale... ale ja nie wiem - szepnęła - Nikomu nie powiedziała. Jedyne co to rozmawiamy przez telefon... Nie chciała by ktokolwiek wiedział. Bo ktoś mógłby powiedzieć to Tobie...
- O co chodzi... pani Anno?
- Ja nie mogę ci powiedzieć chłopcze - powiedziała przez płacz - Ona by tego nie chciała... a ja.. ja chcę tylko jej szczęścia...
- Ja obiecuje, że dam jej tyle szczęścia ile potrzebuje. Ja muszę ją odzyskać...
- Przepraszam... - szepnęła zamykając mi drzwi...



Bez Ciebie wszystko traci swój rytm
 i bez Ciebie czuje, że nie chcę tak żyć.


__________________________________________________________________________

Przybywam do was :)
Przepraszam, za to coś.. :(
Wściekłość z wczorajszego meczu nadal mnie trzyma :(
Nic innego nie idzie powiedzieć jak tylko to... SĘDZIA KALOSZ!
Zero sprawiedliwości...
Z takim arbitrem spotkania nie da się wygrać...
No ale chociaż znów widziałam Bubusia❤ xD
Do następnego :**

6 komentarzy:

  1. Wiedziałam! Wiedziałam, że Nastia nie może mieć równo pod sufitem! Jak mogła?! Zachowała się karygodnie! Karygodnie to zbyt delikatne słowo..Postąpiła jak... no... jak świnia! I tyle. Nie oszukujmy się! :/ Jest mi tak strasznie żal Erika. Uwierzył, że zostanie ojcem. Uwierzy, że będzie dla kogoś naprawdę ważny, bez względu na pieniądze, sławę czy wygląd... Jest mi go wręcz podwójnie żal, bo przecież ma tak upragnioną przez siebie córkę, a nie ma o tym zielonego pojęcia...
    Gdybym mogła, to ucałowałabym Fabio! Uwolnił Erika od największej życiowej pomyłki, jaką mógłby popełnić. ♥
    Rozumiem mamę Sam. Chce dla swojej córki jak najlepiej. Chce jej szczęścia. Jej i Lili. Rozumiem to, naprawdę. Jednakże ułatwiłaby życie i sobie i Erikowi. On na pewno uszczęśliwiłby Samantę... Jestem o tym przekonana.
    Z niecierpliowścią czekam na kolejny rozdział! ♥
    Buziaki! :*
    PS. Ja po wczorajszym meczu też nie doszłam jeszce do siebie. Po pierwsze zobaczyć pana Kubę na żywo, siedzieć od niego dosłownie rzut beretem... ♥ No i sędzia kalosz. :/ To samo mówiłam mojej koleżance! Żałosny był! :/ Kiedy usłyszałam, ze to Turek, to w głowie miałam od razu "Panie Turku, kończ pan ten mecz". No i w sumie tak też było... Widząc jego fatalną postawę, chciałam jak najszybciej zakończyć spotkanie, bo tak jak powiedziałaś... z takim arbitrem nie da się wygrać meczu!! -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. NIENAWIDZĘ CIĘ, BO WYWOŁAŁAŚ WE MNIE ŁZY
    ZNOWU ;__________; XDD
    ale chwała bogu, że Erik się ogarnął! ile to czasu potrzebował? ilu krzyków, scenek? teraz niech żałuje, ale nie za długo i nie za bardzo, bo musi odnaleźć Sam i małą :c
    gratuluję bycia na meczu, kochana! ♥ no cóż, wiem coś o chujowych sędziach ostatnio...:c
    czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi Erika.. :( Zawiódł się na niej, a tak bardzo chciał być ojcem :(
    Dobrze z jednej strony że przejrzał na oczy! Teraz niech tylko odnajdzie córeczkę i będzie szczęśliwy! <3
    Też bym chciała zobaczyć Kubę :( Eh.. No cóż, ani Lechowi się nie powiodło, ani Legii :l Jednak mam nadzieję, że jeszcze zaskoczą w LE. xd
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu on musi mieć w życiu takiego pecha? Jedna ukrywa przed nim fakt, że marzenie, którym jest mała istotka dająca mu niezmierzoną ilość miłości już istnieje, a druga okłamuje go do granic możliwości, zachowując się niczym rasowa szmata. Błagam, niech tylko nie wpadnie na pomysł, by dać sobie z tym wszystkim spokój. W ten sposób zrani Sam (choć może wcale nie byłoby takie złe, skoro ona również ciągle go okłamuje?) i tym bardziej Lili, na których mu przecież tak cholernie zależy.
    Cudowny rozdział, naprawdę brak mi słów! Piszesz niesamowicie i z każdym skończonym, mam ochotę na kolejny.
    Czekam z niecierpliwością.

    suenos
    __________
    runaway-with-my-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam na ten rozdział cały tydzień z nadzieją, że Sam zadzwoni do Erika i powie mu, że Lili to jego córka. Niestety nadzieja matką głupich :(
    Szkoda, że Erikowi nikt nie chce powiedzieć prawdy, ale to chyba tylko kwestia czasu. A najbardziej się boję, że Sam wróci z ty nowym chłoptasiem.
    A co do Nastii, to podła, kłamliwa szmata, która była z nim tylko dla pieniędzy.
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    A co do tego rozdziału- jest super!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie mam słów do takich ludzi, jakich prezentuje Nadia. UGH!
    No, powiedz, jak można się tak beznadziejnie zachowywać? Jak można się tak, za przeproszeniem, sprzedawać?! A gdzie chociażby szacunek do samej siebie?! ;o No GDZIE?! ;oo
    Sam tak samo powoli mnie zaczyna irytować. Jak kocha Lili i chce dla niej najlepiej, to niech powie w końcu Erikowi prawdę, bo te jej podchody nie przypominają zachowania dorosłego człowieka, który jest już matką, a płochliwej nastolatki, która sama nie wie, czego chce. -.-
    Czekam na kolejne części, buźka. ;*

    OdpowiedzUsuń