Erik
Widok Samanty w wigilię był dla mnie wybawieniem. Gdybym jednak nie odważył się pójść do niej wiem, że żałowałbym. Chciałem oddać jej tę bransoletkę. Była dla mnie ważna, a dla niej jeszcze bardziej. Maleńkie Lili dodawało jej urok. Z trudem mogłem wymazać z pamięci obraz Samanty, gdy z wielką radością mówiła do Lilci trzymanej przez Tamasa. Święta w domu nie były najlepszym rozwiązaniem, wiedziałem, że wspomnienia w tym dniu, w tym pokoju gdzie to wszystko się zaczęło mnie nie opuszczą. Westchnąłem cicho przeczesując swoje włosy. Wzrok nadal miałem skierowany w sufit. Zbliżała się dwudziesta a ja nadal się nie szykowałem. Błękitna koszula wisiała pięknie wyprasowana...
- Pomóc ci w czymś? - zapytałem wchodząc do kuchni. Spojrzałem na mamę, która nadal gotowała coś w garnkach. Część potraw czekała już na spożycie. Mama odwróciła się w moją stronę i lustrowała mnie wzrokiem.
- Ulubiona koszula Samanty - uśmiechnęła się delikatnie wycierając ręce w fartuszek i poprawiając mi krawat. - Nie musisz synku - wróciła do tematu.
- Mamo... - powiedziałem cicho.
- Przepraszam - odparła ze skruchą - Muszę ci tylko powiedzieć, że nigdy w życiu nie zaakceptuje tej wielkiej pani Nastii. Samanta była o wiele lepszą dziewczyną...
- Tak, wiem... - mruknąłem - W takim razie nakryję do stołu - dodałem biorąc talerze.
Gdy skończyłem poszedłem na taras i wypatrywałem pierwszej gwiazdki. A myśli całkowicie zaśmiecały mi głowę. Doskonale wiedziałem, że mama nie cierpi Nastii. Tata również, ale za wszelką cenę starał się to ukryć i ją zaakceptować lecz to mu nie wychodziło. Mama nie bała się powiedzieć mi prawdy. Nastia była dla niej nikim tak samo jak dla Jonasa. Kochali Samantę i wiedziałem, że to w najbliższym czasie się nie zmieni.
- Wesołych świąt syneczku, żeby ci się w życiu wszystko ułożyło tak, byś był szczęśliwy - powiedziała przytulając mnie mocno - I żebyś bywał u nas częściej. Brakuje nam ciebie - dodała łamiąc kawałek opłatka, którego trzymałem w dłoni.
- Dziękuje mamo i wzajemnie - odparłem.
Posłałem rodzicom uśmiech i zabrałem się konsumowanie posiłku. Jeździłem widelcem po całym talerzu nie mogąc nic przełknąć.
- Nie smakuje ci? - zapytał ojciec
- Zawsze mi smakuje, w końcu mama robiła - zaśmiałem się cicho - Jakoś tak.. nie wiem - odparłem uśmiechając się do niego.
Przełamałem się i zjadłem w końcu trochę. Po prezentach i radości ze strony rodziców jak i tego, że nie mogą przyjąć mojego prezentu, przekonałem ich jednak w końcu i ucieszyłem się, że spełniłem ich marzenie. Leżałem na łóżku w swoim pokoju i wpatrywałem się w ramkę stojącą na stoliku nocnym. Tyle wspomnień w tym jednym jakże wspaniałym dniu. A zarazem tyle bólu. Chęć wyrzucenia tego zdjęcia była kiedyś wielka, lecz teraz spoglądając na nie kolejny raz nie muszę myśleć o Nastii. Ostatni raz mogłem pomyśleć o dawnych czasach, o wspaniałych chwilach i randkach... Przewróciłem się na plecy spoglądając na sufit. Przymknąłem po chwili oczy i rozkoszowałem się ciszą, która panowała w moim pokoju. Aż do momentu, gdy nie zadzwonił mój telefon..
- Wesołych świąt!! - usłyszałem krzyk Hoffmanna
- Dziękuje stary - odparłem, a cień uśmiechu pojawił się na moich ustach - I wzajemnie - dodałem.
- Kolejne święta jesteś sam u rodziców? - zapytał mimo, że znał odpowiedź.
- Jonas, błagam cię tylko nie w święta...
- Przecież ja nic nie mówię - odparł - Opowiadaj jak tam? - zmienił momentalnie temat.
- Wszystko się sypie, sam już nie wiem co robić - mruknąłem - Byłem dzisiaj u Samanty.. - przerwałem na chwilę - Hofi ja nie wiem jakim cudem tam się znalazłem. Po raz kolejny...
- Coś ciągnie cię jak magnez do niej... - rzekł.
- Mam Nastię? - odparowałem - Tylko, że gdy widzę ją z Lili to mam ochotę wziąć ją na ręce przytulić i powiedzieć, że jest moją najważniejszą i najcudowniejszą córeczką pod słońcem. Mimo, że ona wcale nie jest moja... Ja muszę myśleć o Nastii, będziemy mieli dziecko, nie mogę jej teraz zostawić...
- Na twoim miejscu przyjacielu to na początek dowiedziałbym się czy Nastia mówi prawdę...
- Jonas - przerwałem mu - Ja wiem, że jej nienawidzisz, ale opanuj się trochę. To moja dziewczyna. Znam ją i wiem, że ona nigdy nie kłamie - dodałem stanowczo.
- W takim razie Durmi, całkowicie jej nie znasz.. - odpowiedział - Zastanów się jeszcze raz nad moimi słowami. Wesołych świąt i przekaż życzenia rodzicom - mruknął i zakończył połączenie.
Dlaczego wszystko musiało być tak cholernie trudne... Po raz kolejny zamknąłem swoje oczy nakrywając głowę poduszką. Dzięki Jonasowi kolejne myśli zadręczały moją głowę. Starałem się je wyrzucić. Westchnąłem cicho wracając myślami do przeszłości, która była dla mnie ukojeniem...
Nie jesteśmy świadomi jak wszystko szybko może się posypać
_________________________________________________________________
Przepraszam, że dopiero teraz do was przychodzę...
ale po protu jestem załamana. Mecz Lech - Fiorentina bez kibiców.
Tyle planów legło w gruzach a zarazem tyle radości z powodu tego, że znów zobaczę Kubę...
No cholera no :CCC
Odbiegając od tematu to dziękuje wam z całego serduszka za to, że komentujecie.
Ostatnio jest mało komentarzy, ale zawsze pojawiają się moje cztery kochane osóbki ♥
Dziękuje <333
I do następnego piątku misie ♥
Przepraszam, że dopiero teraz do was przychodzę...
ale po protu jestem załamana. Mecz Lech - Fiorentina bez kibiców.
Tyle planów legło w gruzach a zarazem tyle radości z powodu tego, że znów zobaczę Kubę...
No cholera no :CCC
Odbiegając od tematu to dziękuje wam z całego serduszka za to, że komentujecie.
Ostatnio jest mało komentarzy, ale zawsze pojawiają się moje cztery kochane osóbki ♥
Dziękuje <333
I do następnego piątku misie ♥