piątek, 9 października 2015

Czternaście.


Erik

Jak to się mówi?. Święta, święta i po świętach... Nareszcie wszystko przemyślałem, wszystko muszę teraz poukładać. Uśmiechnięty wracałem do domu choć wiedziałem, że Nastia będzie dopiero późnym wieczorem. Przez całe dwa tygodnie nie rozmawialiśmy. Żadne z nas nie odezwało się do siebie ani słowem, a tak nie mogło być. Właśnie teraz w tym czasie wszystko musi się ułożyć. Dla dobra naszego maluszka. Chwyciłem jabłko leżące w koszyczku i usiadłem na blacie. Ugryzłem kawałek machając nogami i rozglądając się dookoła. Teraz nasze życie się odmieni, a ja będę spełnionym mężczyzną móc trzymać swoje dziecko na rękach. Tej dumy nie zapomnę nigdy. Ta radość, która rozsadza mnie od środka... Na samą myśl serce przyśpiesza swoje bicie...
Nastii nie ma... wpadniesz?
Wystukałem na klawiaturze w swoim telefonie i nie czekając nawet na odpowiedź zacząłem przygotowywać szklanki do soku. Nie minęło nawet dziesięć minut, a usłyszałem trzask drzwi wejściowych. Mój przyjaciel momentalnie znalazł się w kuchni pomagając mi zanieść przekąski do salonu.
- Miło cię widzieć - powiedziałem podając Jonasowi pada.
- Erik wszystko dobrze? - zapytał unosząc jedną brew ku górze.
- Wszystko dobrze? - odparłem pytaniem na pytanie
- Zachowujesz się dziwnie stary - rzekł przypatrując mi się uważnie - Zresztą ty zawsze byłeś dziwny - stwierdził roześmiany i wybrał swoją drużynę.
- Swój do swego ciągnie - zaśmiałem się.
Hofi prychnął i roześmiał się jeszcze głośniej. Nie trzeba było czekać długo bym dołączył do niego...
- Skopie ci dzisiaj tyłek - rzekł.
- Mhm - mruknąłem - Ile razy to słyszałem? - uśmiechnąłem się spoglądając na niego. Po chwili momentalnie stałem się poważniejszy. - Czy nie może być tak zawsze? - zapytałem - Bez kłótni, z radością i śmiechem?
- Gdyby nie N...
- Proszę cię Hofi... ten jeden dzień nawet o niej nie wspominajmy - mruknąłem cicho - Choć raz niech będzie tak jak kiedyś.. tak jak przed chwilą - dodałem.
- Masz moje słowo stary... sam wolę gdy jest tak jak teraz... Nienawidzę się z tobą kłócić Durmi - rzekł - No bo kurde jesteśmy przyjaciółmi a przez ostatnie pół roku chyba w ogóle normalnie nie rozmawialiśmy. Czasami mi tego brakuje, ale gdy przychodzę do ciebie, a ty znów jesteś smutny bo ta jędza ci coś zrobiła... Nie potrafię patrzeć jak mój najlepszy przyjaciel cierpi...
- Tak wiem - odpowiedziałem - Kiedyś było lepiej... - westchnąłem wracając myślami do przeszłości - Wszystko było lepsze, ale przeszłości już nie ma. Trzeba iść tylko do przodu Jonas - przymknąłem na chwilkę swoje oczy by powstrzymać się od łez... Znów chciało mi się płakać choć obiecywałem sobie, że będę twardy. Tylko, że to wszystko mnie dołuje. Kłótnie z Nastią jak i Hofmannem. Obecność Samanty na dodatek z małą, przepiękną i wspaniałą Lili. Rzadkość spotkań z rodzicami i siostrą... Czasem miałem dość. Chciałem się podnieść i iść dalej, ale było mi strasznie ciężko...
- Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć Erik. Wiem ostatnio byłem cholernym dupkiem. Postaram się poprawić tylko, że to jest trudne...
- Co jest trudne? - zapytałem patrząc na niego.
- Widok jak cierpisz, jak Nastia rani cię na każdym kroku który postawi. Ty chcesz być twardy, chcesz być ideałem faceta. Tym którego można kochać. Tylko, że ona nie potrafi dostrzec tego ideału... - powiedział - Wiem, mieliśmy nie rozmawiać o niej... ale choć raz jest okazja. Żaden z nas nie krzyczy.. rozmawiamy normalnie jak przyjaciele.. - dodał - Możesz mi tylko powiedzieć kilka ostatnich rzeczy? - zapytał
- Pewnie - uniosłem jeden kącik ust ku górze. Starałem się uśmiechnąć jednak mi się nie udało.
- Powiedz mi tylko co Sami mówiła na to, gdy obdarowywałeś ją kwiatami?
- Że nie mam na nią wydawać tylu pieniędzy, choć to o pieniądze nie chodziło. Chciałem udowadniać jej jak bardzo ją kocham.. - odparłem zgodnie z prawdą.
- A Nastia co mówi?
- Że mogłem kupić ładniejsze.. choć czasem podziękuje.
- No dobra.. - mruknął - A co Samanta mówiła, gdy kupowałeś jej drogie prezenty?
- Nie kupowałem... Nie chciała ich - powiedziałem - Jedynym takim prezentem była ta słynna bransoletka za którą biegaliśmy po całym mieście bo chciałem by była wyjątkowa - wyjaśniłem.
- Pamiętam - uśmiechnął się - Wracając.. A Nastia? Jak reaguje na takie prezenty? - z jego ust po raz kolejny padło pytanie, nawet nie liczyłem które przez ten krótki czas.
- Cieszy się, jest szczęśliwa.
- To teraz zostawię cię samego bo muszę już lecieć. A ty panie Durm niech pan poskłada sobie fakty, o które pana przed chwilą zapytałem i pan na nie odpowiedział. Dzięki za mecz, widzimy się na treningu - uśmiechnął się i przybił mi piątkę. Gdy tylko usłyszałem trzaśnięcie drzwiami zacząłem gorączkowo myśleć o tym wszystkim. Wiedziałem o co mu chodziło, ale nie każda dziewczyna jest taka jak Samanta...
- Hej kochanie - powiedziałem biegnąc do drzwi, gdy drzwi wejściowe ponownie tego dnia się otworzyły. Obdarowałem ją soczystym buziakiem i o dziwo się nie odsunęła. Ona również chciała zapomnieć o naszej kłótni. Poprowadziłem ją do jadalni, gdzie czekała na nas romantyczna kolacja przy świecach.. Cień uśmiechu pojawił się na jej twarzy. Podsunąłem lekko jej koszulkę ku górze i cmoknąłem jej brzuch. Chcąc uświadomić jej, że pragnę tego brzdąca z całego serca. Przytuliłem ją po chwili mocno zanurzając głowę w jej włosy.
- Przepraszam za wszystko - szepnąłem tuż przy jej uchu. - Nie chcę się więcej kłócić Nasti, nie możemy ze względu na nasze dziecko. Ono nie może rozwijać się w takim stresie. - dodałem - Może zjemy? - zapytałem i uśmiechnąłem się do niej. Pokiwała mi twierdząco głową i usiada na krześle, które jej odsunąłem... Po posiłku w końcu wziąłem się za siebie i wyciągając niewielkie pudełeczko z kieszeni uklęknąłem na jedno kolano tuż przed nią i..
- Nastio czy zostaniesz moją żoną?
- Tak! - oparła radośnie całując mnie czule w usta. Uśmiechnąłem się szeroko nie przerywając pocałunku...



Nie potrafię się w tym wszystkim odnaleźć...


_________________________________________________________________________

No to się stało :D
Mam do was maleńką prośbę, jeśli ktoś czyta zostawi dla mnie komentarz?
Nawet kropkę.
Chcę wiedzieć, czy ktoś jeszcze czyta :)
Do następnego misie ❤
Ps. Nie musicie wyciągać waszych pistoletów, nożów, dzid, wideł XD
Mam swój bunkier, więc mnie nie znajdziecie XDD

5 komentarzy:

  1. Jagódko, czemu Ty to robisz
    Durm, jaki Ty jesteś pojebany *strzela sobie kulkę w łeb*
    liczę, ze się w porę ogarnie
    czekam na kolejny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. JAKIMI IDIOTAMI SĄ FACECI!
    Albo nie, stop...
    Jakim IDIOTĄ, DURNIEM jest Durm!
    Ugh!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy to, co powiedział Jonas było szyfrem? Szyfrem, którego nie zrozumiał Erik? No błagam! -.-
    Chyba bardziej jasno nie szło!
    Jonas ma absolutną rację! Sam nie wymagał wiele od Durma. Nie chciała jego materialnych dóbr, ale jego duszę. Jego serce.
    A jak jest z Nastią? Zupełnie na odwrót. Zastanawiam się czy mogę powiedzieć, że jej na Eriku zależy tak po prostu. Tak szczerze. Bezinteresownie. Mam co do tego pewne wątpliwości. :(
    Jak on mógł się jej oświadczyć? Nie ogarniam. :x
    Jestem na niego wściekła!
    Jednakże rozdział cudowny! ❤
    Czekam na więcej. :)
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten Durm całkiem zgłupiał mam nadzieję że w porę zmądrzeje. Czekam z niecierpliwością na kolejny, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam xd
    Dlaczego on to zrobił, dlaczego się jej oświadczył?!
    Ja nie wiem xD idę odreagować haha xd
    Rozdział super ❤

    OdpowiedzUsuń