Samanta
Tromsø. Jedyne miasto, które zrobiło na mnie wrażenie. Nie żaden Londyn czy Wiedeń ani Amsterdam. Urzekło mnie od początku. Czyste i świeże powietrze, mimo iż jest to największe miasto północnej Norwegii. Piękny krajobraz. A przede wszystkim widok który mamy z naszego okna. Niewielki domek, cały z drewna wpadł mi od razu w oko. Na górze dwa pokoje z łazienką na dole natomiast kuchnia oraz jadalnia z ogromnym salonem i łazienką dla gości... Klimat całemu pomieszczeniu dodawał średniej wielkości kominek...Specjalnie dla Lili wybrałam dom rzec można przy samym lesie. Z dala od hałasu, ryku silników... Zrobię dla niej wszystko by była uszczęśliwiona, choć wiedziałam, że zmiana otoczenia zrobiła na niej złe wrażenie...
- Witaj w nowym domu serduszko - powiedziałam całując ją w główkę - Pamiętaj, że mamusia chce dla ciebie jak najlepiej - dodałam tuląc ją do siebie.
Starałam się uśmiechnąć, ale nie udało mi się to. Lili lustrowała mnie dokładnie swoimi zielonymi oczkami. Jedyne z czego byłam z siebie dumna to, to że kiedyś gdy nudziło mi się strasznie, więc zapisałam się na kurs języka norweskiego a później z zapałem uczyłam się go bardziej. Przynajmniej będę się mogła dogadać...
- Choć żabko mama pokaże ci twój pokój - rzekłam wspinając się po schodach na górne piętro. Otworzyłam lekko drzwi a oczom ukazał mi się bardzo różowy pokoik. Łóżeczko stało w prawym rogu, a niewielka komoda przy oknie. W duchu dziękowałam mężczyźnie oraz jego synowi za to, że tak z samych siebie zażądali, że przemalują pokoje i urządzą mi mieszkanie kupując te rzeczy o które prosiłam, i za które przelałam im pieniądze. Nie sądziłam, że mieszkają tutaj tacy życzliwi i wspaniali ludzie...
- Urządzimy tutaj pokoik dla najpiękniejszej księżniczki na świecie co ty na to? - uśmiechnęłam się cmokając ją w policzek. - Mam nadzieję, że będziesz tu szczęśliwa myszko - mruknęłam cicho podchodząc do okna i wpatrując się w ogromne, a zarazem cudowne góry. Lili wpatrywała się jak zahipnotyzowana w biegające na pastwisku owieczki. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy a mi zrobiło się troszkę lżej na sercu...Gdy Lilcia się przebudziła po południowej drzemce ubrałam ją cieplutko i włożyłam ją do wózka ruszając na poszukiwania jakiegoś sklepu. Kierując się na przód szybko wybrałam numer przyjaciela...
- Jak tam piękności? - zapytał
- Hej Marco - uśmiechnęłam się - Tutaj jest jeszcze piękniej niż przypuszczałam - dodałam rozglądając się na boki. - Lili zrobiła sobie już popołudniową drzemkę, którą zaraz chyba będzie kontynuować - zaśmiałam się spoglądając do wózka i poprawiając córeczce kocyk - No i idziemy teraz do sklepu...
- O której wylądowałyście?
- Koło dwunastej - odparłam.
- Sami jest piętnasta, dlaczego nie dałaś mi znać? wiesz jak się o was martwiłem - powiedział z rozpaczą - Teraz nie będę mógł się wami opiekować - posmutniał.
- Marco - powiedziałam poważnie, choć głos łamał mi się okropnie - Obiecuje ci, że przylecimy do was gdy tylko wszystko sobie poukładam. Kocham cię strasznie jak brata. Nawet nie wiesz jak ciężko mi bez ciebie żyć tutaj. Tak samej tylko z Lili, ale mam już swoje lata. Jestem odpowiedzialna, ostrożna i rozsądna. Dam sobie radę, nie musisz się martwić - wytłumaczyłam.
- Wiem... - westchnął - Ale jesteś moją maleńką siostrzyczką...dlaczego nie chcesz mi powiedzieć gdzie wyjechałyście? - mruknął cicho.
- Ty nie potrafisz kłamać a to byłoby za duże ryzyko gdyby on cię o nas zapytał... Przepraszam...muszę kończyć - szepnęłam.
- Ale Sam...
- Przepraszam Marco - przerwałam mu i rozłączyłam się.
Wiedziałam, że gdyby ta rozmowa potrwała by troszkę dłużej wygadałabym mu wszystko...
Okazało się, że sklep jest bardzo niedaleko, a rozpromieniona i miła kasierka sprawiła, że moje stwierdzenie się sprawdziło. Tutaj chyba naprawdę wszyscy ludzie są tacy wspaniali...
Wracając do domu natknęłam się na niewielki bukiecik z różnorodnych kwiatków oraz mały pakunek w którym znajdował się malutki misiaczek skierowany dla Lili. Kładąc ją do łóżeczka, nakarmioną i wykąpaną poprawiłam jej kocyk oraz misia, którego dostała od Erika. Nie umiałam go wyrzucić.. zwłaszcza że mała zasypiała przytulona do niego w krótką chwilę. Zeszłam na dół i zanurzając lekko rękę w kwiatkach wyciągnęłam z nich liścik.
Mamy z tatą nadzieję, że dom się podoba. Witamy w Norwegii! ~ André :)
Czasem pytania są proste, ale odpowiedzi skomplikowane...
_________________________________________________________________________
Witam misiaczki w końcu :*
Zaczynamy nowy rozdział w życiu Samanty i Lilci :)
Dziś taki nijaki, ale się rozkręce xd
Czekam na wasze opinie ❤
Do was wlecę jutro :)
Do następnego ❤
Witam misiaczki w końcu :*
Zaczynamy nowy rozdział w życiu Samanty i Lilci :)
Dziś taki nijaki, ale się rozkręce xd
Czekam na wasze opinie ❤
Do was wlecę jutro :)
Do następnego ❤
o jezu, gdzie Ty je wysłałaś?! :O o mateńko...
OdpowiedzUsuńcoś czuję, że Marco i tak się dowie, gdzie są, a to tylko chwilka i dowie się Erik... omg
czekam na kolejny słonko ❤❤❤
Witam! :D
OdpowiedzUsuńJejku, jak mi się ten rozdział podoba! ♥ Nie mam pojęcia, co masz przeciwko niemu. :)
Jestem zła na Sam... Dlaczego wyjechała? Dlaczego ucieka od problemów? Rozumiem, że życie obok Erika byłoby trudne. Zważywszy, że to przez niego tak wiele się nacierpiała. I zważywszy też na to, że on wcale nie ułatwiał jej żywotu, ale... No, kurcze, skoro ma swoje lata, jak to powiedziała Marco, to chyba powinna wziąć ciężar życia na klatę, prawda?
Oby wróciła...
No, ale mamy nowego adoratora. :)
Syn właściciela domu... :) Czyżby nasza Samanta wpadła mu w oko? :D Myślę, że to byłoby da niej dobre. Nowy przyjaciel... a kiedyś być może nowy partner... Podoba mi się, jego pomoc w stosunku do młodych kobiet, wprowadzajacych się do ich domu. Wszystko fajnie, ale jeśli Sam ułoży sobie życie w Norwegii... to na pewno nie wróci już do Dortmundu. :(
Rozdział naprawdę PRZEBOSKI! :)
Czekam na kolejny!
xxx
Jestem mega spóźniona, ale dotarłam! ;D
OdpowiedzUsuńHm... Rozdział? Nie może być inaczej, jak znakomicie. ;))
Świetnie napisany, wiele znów wnosi, pobudza apetyty na więcej. Super! ;D
A więc jednak Sam wybrała drogę ucieczki, czyli wyjazdu. Nie, to nie jest rozwiązanie. Wręcz przeciwnie, uważam, że to dostarczy innych kłopotów. ;/
Łoho, mamy nowego bohatera. ^^ Zastanawia mnie, co wniesie do całej historii syn właściciela domu, hmmm? Zastanawiające...